A mowa o krumkaker :) norweskich ciasteczkach / wafelkach o których pisałam tutaj - klik. Dzięki temu, że napisałam post o goro i krumkaker to się dowiedziałam, że można kupić w sklepie elektryczne maszynki do wypiekania takich cudów :))) Niestety, czyszcząc swoje "żelazka" z rdzy spowodowałam ich większe zardzewienie :/// a coca-cola jako środek na ową korozję - to pic na wodę! Rdza znika, ale na chwilę...
Z resztą, teraz nie ma takich pieców, by wypiekać takie rzeczy w domu, a na indukcji nie próbowałam... Na szczęście unowocześnienia techniczne uproszczają sprawę domowych krumkaker. Jakiś czas temu kupiliśmy z moim Mężem, maszynki do goro i zawieźliśmy naszym rodzinkom - by mogli sobie dawkować takie specjały w PL ;) a na Sylwestra upiekłam owe wafelki i się zdziwiłam, że zniknęły od razu ;)
A tak wygląda moja maszynka do krumkaker (dla tych co mieszkają w NO - można je kupić np w "expercie"):
Tłumaczyłam sobie przepis dołączony do maszynki i co ciekawe w norweskim przepisie mowa jest o dodaniu mąki ziemniaczanej, a w tłumaczeniu angielskim - o mące kukurydzianej... O.o
Krumkaker
Receptura:
- 125g margaryny
- 125g cukru
- 3 jajka
- 150g mąki
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka kardamonu
No iiiiii - już po raz drugi robiłam wg przepisu w którym masa wychodzi strasznie gęsta :/ Jak to nalać łyżką??? próbowałam i nie wyszło. Dodałam jeszcze jedno jajko, ale masa była dalej gęsta :/ Jakiś czas temu jak robiłam, to dolałam mleka (no i się dowiedziałam od Ushii, że wodę powinnam, bo mleko powoduje, że robią się naleśniki) i wtedy były faktycznie sflaczałe :/ więc teraz dodałam ze 3 łyżki wody - i pomogło :)
Zauważyłam też, że najlepiej rozgrzać maszynkę, a potem należy ustawić pokrętło na mniejszą moc - i piec wafelki dłużej do złotego koloru - wtedy wyjdą pysznie chrupiące :)))
I tak mamy o to wzorki do schrupania :))) mój Mąż je uwielbia (a na początku marudził, że chcę takie cacko do wypiekania - bo po co mi? taaa... ;)
Na początku można je formować, na specjalnym wałeczku, albo wkładając do miseczki - a potem napełniać np lodami :)
Powyżej - niesproszkowany kardamon - który nadaje specyficzny smaczek większości norweskich wypieków.
No to mamy w końcu weekend! :) a więc udanego!
Dagmara :)
Mmm wygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńLubie zaglądać do Ciebie, jesteś pokrewną mi duszą. Podam Ci przepis na kkrumkake wg, którego ja robiłam je na święta, są pyszne.
250 g cukru
250 g mąki pszennej
250 g mąki ziemniaczanej
250 g rozpuszczonej margaryny
4 jajka
ok.300 ml wody itrochę cukru waniliowego
jajka ubić z cukrem na kogel-mogel i dodać resztę składników
Znajoma Norweżka powiedziała mi, że ona robi goro wg przepisu na krumkake. Następnym razem spróbuję, bo mam skomplikowany przepis i wyszły takie sobie.
pozdrawiam, pa!
Witaj a jak to się wymawia, tak jak się pisze? krumkake?
OdpowiedzUsuńBardzo fajne urządzenie, nie orientujesz się czy w PL można je dostać? baardzo mi się spodobało
Och jakie piękne i jak pysznie wyglądają...cudo!
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam*
Peninia
http://peniniaart.blogspot.com/
zapomniałam dodać, że ja mam taka typową waflownicę we wzorki w ksztalcie serc, ale ten zdecydowanie bardziej mi się podoba. skorzystam z przepisu i może zrobie w swojej maszynie, bo dotychczas stoi prawie nieużywana, nigdy mi chrupiące wafelki nie wyszły.
OdpowiedzUsuńpiękny wzorek i pyszny smakołyk:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Magdaleno - :))
OdpowiedzUsuńdziękuję za przepis :))) W internecie ich tyle i każdy trochę inny :/ A ja wiesz, chciałam spróbować zrobić w tej foremce ale właśnie z przepisu na goro ;) bo tamte ciasto to płynne było :) i z śmietaną 18%
Widzę też, że mam przepis w świątecznym magazynie "Bolig Drøm" - tam są inne proporcje i masło (nie margaryna) woda ;) i zamiast kardamonu to olejek migdałowy :) zawsze można i tak dla odmiany :)
Pozdrawiam ciepło! :)
Aniu - tak wypowiadasz jak się pisze :) Szczerze powiedziawszy to w PL nie znajdziesz takiego czegoś niestety, chyba, że ktoś będzie sprzedawał na allegro...
Tutaj to koszt ok 500kr
A te serca to nie na gofry czasem? bo jak tak, to nie wiem co z tego wyjdzie, kto wie ;)
Pięknie wyglądają :-)
OdpowiedzUsuńojej jaka radość :) W końcu mogę zostawić u Ciebie komentarz! Coś było nie tak z tym przez jakiś czas..na szczęście mogę w końcu napisać, że jak zwykle zachwycasz mnei swoim wpisem :) przepiękne te wafle kochana...jestem bardzo ciekawa ich smaku! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmniammm wyglądają zjawiskowo !!! nigdy takich cudeniek nie jadłam ale chętnie bym spróbowała , ale bez maszynki to ani rusz :(( nacieszę chociaż ślinianki u Ciebie , buziaki ...
OdpowiedzUsuńKrumkaker wygląda na bardzo smaczny, chętnie bym go skosztowała. :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
OdpowiedzUsuńWpadłam na twojego bloga skacząc po różnych polecanych przez inne blogowiczki stronach. Przyznam się iż ostatnimi czasy często były to "norweskie" blogi, a to głównie za sprawą "tęsknoty za zimowymi widokami" których u nas w Polsce jak na lekarstwo. Bardzo jestem ciekawa tych cudnych norweskich wafli.Uwielbiam takie niesamowite przepisy. Sprawę komplikuje jedynie skomplikowana maszyneria. Mam wielkie szczęście że ktoś z rodziny od jakiegoś czasu pracuje w Norwegii - oj coś mi się wydaje że przy kolejnej podróży do Polski będzie miał walizkę cięższe o takie cudeńko. Dziękuje za ciekawy przepis! Dam znać czy smakowały ;-))
Ja nie dodaje proszku do pieczenia.Mam od lat sprawdzony przepis na krumkaker,troche podobny do przepisu Magdaleny.Moge podac jesli Cie interesuje.Odradzam uzywania "zelazka" na plycie.Tluszcz kapie i dymi niemilosiernie.Do dzis mam w uszach melodie alarmu przeciwpozarowego :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne te wzorki!! I chętnie bym je schrupała!!!
OdpowiedzUsuńAż szkoda schrupać takie małe dzieła sztuki :-)
OdpowiedzUsuńWyglądają pysznie, ciekawe czy w zwykłej gofrownicy wyjdą:)
OdpowiedzUsuńAleż bym schrupała takie smakowitości :)
OdpowiedzUsuńno właśnie też zastanawiam się czy w gofrownicy by wyszły.....pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo efektownie i niezwykle smakowicie ;)
OdpowiedzUsuńMmm, jakie cuda!!! Aż tutaj czuję ten smak, no ale dieta zobowiązuje:P
OdpowiedzUsuńAle przepis zachowam, może i mnie kiedyś wpadnie takowa maszynka w ręce:)
Przepiękny wzór, aż miło popatrzeć:)
OdpowiedzUsuńAleż pysznie to wygląda.... narobiłaś mi chrapki na takie cuda. Da się upiec takie wafle bez specjalnej maszyny?
OdpowiedzUsuńSą świetne i pięknie Ci wyszły, a co do przepisów, to tak już jest... ja kiedyś kupiłam herbatę, którą w zależności od języka na który była tłumaczona etykietka parzyło się ją odpowiednio 3, 5 lub 7 minut hahahahaha :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło !
Faktycznie, aż szkoda schrupać.
OdpowiedzUsuńUściski :)
Cudne!Chyba nie pozwoliłabym ich zjeść:). Szkoda,że u nas nie ma takich maszynek. Wydaje mi się, że w gofrownicy się nie uda, bo za głęboka.
OdpowiedzUsuńA zdjęcie kardamonu po prostu bajeczne.
Narobiłaś mi smaka! Dobrze, że muffiny czekoladowe zaraz z pieca wyjmę:)
OdpowiedzUsuńW UK mąka kukurydziana to to samo co ziemniaczana w PL. Jest tak samo biała i można z niej krochmal zrobić.
mnie Norwezka mowila-zwaz 3 jajka i wez tyle samo maki,cukru i masla. o mace ziemniaczanej nie mowila nic :(
OdpowiedzUsuńzeliwne gofrownice (jak tez patelnie)
myje szczota z plynem,zeby jak najwiecej rdzy zeszlo,susze papierem,potem natluszczam oliwa,potem znowu myje,osuszam,natluszczam-i przecieram papierem. i tak zostawiam. mam wielka slabosc do zeliwnych patelni -i nawet jak wybieram sie na targ staroci po cos innego -a trafie patelnie-wracam z nia do domu.......................
:)
Aska
fantastyczne te patelnie, chętnie bym sobie taka kupila:)
OdpowiedzUsuńchodzi o skrobie,wiec moze byc zarowno jedna maka jak i druga
OdpowiedzUsuńNapisałaś wcześniej ,że czas pędzi , a ja mam wrażenie ,że u Ciebie jakby się zatrzymał . Może to przez ten nastrój domowego ciepła , starych /odnowionych przedmiotów , zapachu przypraw i ciasta , blasku świec i przytulności .
OdpowiedzUsuńUbranka dla dziecka mnie rozczuliły , też lubię taki zestaw kolorystyczny , różowo/szary.
Życzę wszystkiego najlepszego , pozdrawiam -Yrsa
Smakowitości! Dawno nie zaglądałam, bo mam urwanie głowy w pracy, ale skoro pieczesz, to znaczy zdrówko i dzidzia ok :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Łąkowa!
Wyglądają smakowicie, szkoda,że u nas nie można kupić tej maszynki:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
wyglądają niesamowicie, a maszynki zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńJejku ale cudo!!!
OdpowiedzUsuńDagmarko, dawno mnie w blogowym świecie nie było, mam spore zaległości ale troszeczkę niektóre blogi "podglądałam" Nie wiem czy ja gratulowałam już młodej mamusi? Jeśli nie to nadrabiam to teraz i życzę "nudnych" 9 miesięcy i zdrówka dla potomki!:)
OdpowiedzUsuńCuda jak zwykle pokazujesz, Twoje turkusowe mebelki podbiły moje serce a te wzorkowate pyszności z tego posta niesamowite, nie widziałam nigdzie nic podobnego!
Pozdrawiam cieplutko!:)))
Pamiętam takie wafle z dzieciństwa. Tylko wtedy to urządzenie do pieczenia kładło się na rozgrzaną płytę węglowego pieca. Pewnie gdzieś w okolicy, w jakiejś piwnicy leży takie cudo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak ładnie wyglądają, że pewnie szkoda by mi było zjeść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szkoda, że takiego cudeńka nie można u nas kupić:(.
OdpowiedzUsuńJak mamusia się czuje?
Skoro jesteśmy przy kulinariach, to miewasz jakieś zachciewajki;)?
pozdrawiam.Magda
wyglądaja pysznie! a więc jeśli najdzie mnie ochota, to w pociąg, samolot, auto, autobus, na rower, w cokoliwek byleby do Norwegii:)
OdpowiedzUsuńależ one wyglądają apetycznie.
OdpowiedzUsuńkojarzą mi się z takimi słonymi wafelkami dostępnymi w PL.
smacznego :)
o jaaaaa cieeeee! jakie cuda cudeńka, szkoda jeść aż!
OdpowiedzUsuńAlez to musi smakowac!! W Niemczech tez maja chyba cos podobnego, bo w rodzinie mego wybranka podobny specjal jest obowiazkowy w Sylwestra. Nie wiem tylko jak smakuje, bo jakos nie bylo mi dane sprobowac.
OdpowiedzUsuńBoskie są, już wtedy kiedy zamieściłaś pierwszy post o tych wafelkach zrobiły na mnie wrażenie i nie ukrywam, że zamierzam się zaopatrzyć w taką maszynkę jak tylko wrócę do Norwegii w lutym. Poszukam, aż znajdę :)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńale pysznie te wafle wygladają oj schrupała bym je wszystkie oj jak bym posiadała tylko takowa maszynkę ..pozdrawiam ciepło Emi
Piękne, takie bajkowo-koronkowe, pewnie aż żal chrupać :)
OdpowiedzUsuńa czy próbowałaś naoliwić swoje żeliwne cudeńka? Od kiedy używam patelni żeliwnych przeprosiłam się z "szorakiem". Podobno nie powinno się myć żeliwa płynem do naczyń tylko przy użyciu wody i ewentualnie "szoraka" (czy jak to się tam nazywa) doczyścić, solidnie wysuszyć (można na ogniu) i zaimpregnować oliwą. U mnie działa. Rdza pojawia się jak zostawię wodę na patelniach i ich odpowiednio nie wysuszę!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki - bo szkoda by było staruszka:-)
Cześć
OdpowiedzUsuńUwielbiam do Ciebie zaglądać. Bardzo podobają mi się Twoje turkusowe dodatki, a zwłaszcza meble. Mam już wybrany kolor i prawie kupiłam farbę. Proszę, wejdź na mój blog i powiedz mi czy w mojej łazience mogę szafkę pomalować na turkus?
jerzy_nka
Rewelacja sprzęcik:)) wygląda smakowicie
OdpowiedzUsuńJak z baśnie Andersena :)
OdpowiedzUsuńGENIALNE.... pozostaje jechać do NO po machinę :D Pozdrawiam i życzę smacznego:)))
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie! Bardzo ci dziękuję za przepis na krumkakery - są wspaniałe. Maszynka dotarła do mnie z dalekiej Norwegii, bardzo fajne urządzenie. Ciasteczka przetestowana i od razu pokochane przez wszystkich. Zamieściłam przepis na nie na moim blogu (no i linka do twojego bloga). Teraz zacznie się masowe sprowadzanie maszynek do pieczenia do Polski ;-)
OdpowiedzUsuńdzięki
gina
OdpowiedzUsuńJa podobną maszynkę kupiłam jakies 30 lat temu na handlu made in CCCP. Mje wnuki przepadają za oblatami. Pozwolę sobie skorzystać z twojego przepisu.
Pozdrawiam.