wtorek, 17 sierpnia 2010

Magiczny sklep z tkaninami


Ja myślałam, że to będzie mały sklepik. Taki do jakich jestem przyzwyczajona w Polsce. Kilka tkanin i już.
D. wcześniej kupował mi tu materiały w groszki i obiecał, że mnie tu zabierze. Okazało się, ze to nie sklepik, a hala :) Az mi się oczy zaświeciły z wrażenia :)

o tak:   *.*     


Sieć tych sklepów nazywa się Stoff & Stil, w tłumaczeniu oznacza "tkaniny i styl". Same logo jakoś nie wygląda zachęcająco i nawet bym do takiego sklepu nie weszła, bo pomyślałabym, że to asortyment związany z mechanicznymi sprawami? na pewno nie szycie, ubrania... a tu proszę.


D. Stwierdził, ze jak ostatnim razem tu był, to zajęło mu to 5 min, znalazł tkaniny w groszki, wziął po kawałku i poszedł do kasy. Ze mną niestety musiał się trochę pomęczyć ;)
- Długo jeszcze?
- Aż sklep zamkną :)


Bez przesady, nie dość, ze oczopląsu można dostać, to jeszcze nie wiedziałam co sobie wybrać, jedno ładniejsze od drugiego!!! :D

Oprócz tkanin, było trochę innych przydasi krawieckich: nitki, tasiemki, koronki, naszywki itp.

Ale nie to było najlepsze, a wykrojniki :) tysiące wykrojników!!! W nazwie sklepu jest "styl", a w wykrojnikach wszystko do uszycia od stanika do sukni ślubnej! śliniaki, śpioszki dla dzieci, kurtki, czapeczki - wszystko współczesne fasony! takie jak są modne w sklepach - raj dla krawcowej :))) i nie tylko :) Były też wykrojniki torebek i rzeczy do uszycia do ozdoby domku :)


Poślinione już ekrany? :P
Biję się w serce, zaklinam... że ja do tej maszyny usiądę, jak przyjadę do Polski - mama ma i teściowa, więc do którejś na kurs się zapiszę ;) Śnią mi się woreczki, poszewki, patchworki... :)

Aaa na tym norweskim blogu na przykład, kobiecinka pokazuje uszyte wdzianko dla dziecka z tkanin z tego sklepu, wykrojnik chyba też. :) Z resztą dużo rzeczy jak zauważyłam jest uszytych właśnie z tych tkanin u niej w domku :)

Moje nabytki, skąpane w norweskim słońcu:


Jeszcze ci się ten turkus nie znudził? pytał mój Mąż. No jakoś jeszcze nie :P


Ptaszki są przeurocze :) w sklepie wzięcie miały ;)



~~*~~
A tak poza tym, dziś mój ostatni letni dzień w Norwegii. Jutro o tej godzinie będziemy w dłuuugiej trasie do Polski. Szykuje się bardzo ważne święto ;) Jeśli chcecie poczytać jakie, to zapraszam Was na bloga Zaklinaczka wnętrz, bo tam będę pisać przez jakiś czas. Planowo półtora miesiąca, pod norweskim niebem mnie nie będzie. Mam nadzieję, że nie dłużej, ale czas pokaże. Mam pewne plany do zrealizowania i już :)

Co do mieszkania - znaleźliśmy tu ruderkę, myśleliśmy, że da się odkupić za grosze. Ładny drewniany domek, tylko bez toalety i łazienki, ale to dałoby się zrobić, podłoga na piętrze też była jakaś wypaczona, ale D. powiedział, ze to też da się wymienić. Niestety właściciel odpisał nam mejla, że wie, że to ruderka, ale ma zamiar ją wyburzyć i w tym miejscu postawić nową chatę, także miejsce będzie miało wartość 2 mln złotych. Ehe O.o Szkoda... a tak mi się marzy w końcu własny dom.

Oglądaliśmy jedno mieszkanie w domku do wynajęcia. Centrum Trondheim. Cena 3 tys zł za 35 m2 za miesiąc + prąd (takie są tu realia, zwłaszcza w centrum :/ ). Jak zobaczyłam co TO jest... Dwa pokoje - ehe... klitki takie, że szkoda gadać, mini kuchnia, obskurna łazienka, bez tarasu, parkingu...Odpada. Ja człek, po architekturze wnętrz, z psychiczną (chorobą) potrzebą mienia "mieszkania do urządzania" do klitki nie pójdę! :P Okazuje się, ze tu gdzie mieszkamy jest kurcze baaardzo dobrze, w porównaniu do ofert znalezionych w necie. No i nie myślcie, ze wszyscy Norwedzy ładnie mieszkają :/ o co to nie. Jak zaglądam czasem przez okna, to widzę bezguścia, mało co kiedy ma ktoś salon typu z ikei. A te mieszkania do wynajęcia - brr :/ jak w łazienkach mają płytki na podłodze - to jest juz coś! Bo tak, to wszystko oblepiają ochydną ziarnistą tapetą, pomalowaną farbą do zmywania, w razie zabrudzeń... Dobra nie marudzę już :P Nie chce, zeby Wam się udzielał jakiś zły nastrój ;P

Dziękuję Wam za odwiedziny na tym blogu :) Cieszy mnie to, ze tu zaglądacie, że podoba się Wam "moja Norwegia" :)

Buziaki norweskie Wam wysyłam :*
Dagmara :)

niedziela, 15 sierpnia 2010

Wycieczkowo


W miniony weekend pojechałam z Mężem odwiedzić Oppdal. 
Ale stamtąd, chciałam pokazać Wam górę, bardzo malowniczą :)

A słyszeliście o trawie na dachu? ;) Tutaj to norma :) zwłaszcza na hytach (drewnianych wczasowych domkach, które są położone gdzieś w górach, na przedmieściach, ukryte w lasach ) Trawa stanowi izolację na dachu. Mi się to jakoś nie specjalnie podoba :P niektórzy sieją takie na dachach swoich domów. 

Pewna Polka, która wyszła za Norwega, przyjechała z nim do Polski. Tak mu się spodobało (!), że postanowił zamieszkać z nią w naszym kraju :) (+ są takie, ze np. u nas jest cieplej, są "wyraźne" 4 pory roku, taniej ;) oj plusów przecież jest mnóstwo, a zaznaczam, ze w zachodniopomorskim zamieszkali). No i poszła Ci ona do sklepu i powiedziała, że chce kupić trawę, którą ma zamiar posiać na dachu... co Polacy w sklepie zrobili? popukali się w czoło i nie obsługiwali owej pani, która na początku nie mogła załapać "dlaczego" ;) W PL, chyba nigdzie się nie sieje trawy na dachu? Góry? nie widziałam, ale może...


carne owce (w rodzinie) zawsze się jakieś napotka na drodze :)


Piękny widoczek powyżej prawda?


A tych domków przez tą trawę, to z daleka nawet nie było widać :)

Potem ruszyliśmy dalej. Nocowaliśmy pod namiotem na jakiejś wyspie. Przy wodzie, gdzie z rana (niestety) przyszedł Pan Norweg z Panem Psem na smyczy i poinformował nas, ze jesteśmy na terenie prywatnym :(  W sumie nigdzie nie pisało i miejsce wyglądało na takie dla turystów, no ale cóż bywa :P Pan sobie oczywiscie poszedł, my przeprosiliśmy i po śniadaniu się zmyliśmy ;)

W ten piątek pojechaliśmy dla odmiany na Szwecję. Cel pal Ostersund (nocleg również pod namiotem).


Po drodze mijaliśmy piękny kościółek :)


A powyżej fotka z Ostersund. Zdjęc jakoś tak nie robiłam. Bo nic mnie specjalnie nie zachwyciło. Szwecja podobna do Norwegii, choć jednak miało się wrażenie, ze jednak inna. Ostersund to duże miasto, ale myślę, że Trondheim ładniejsze :) Co fajniejszego było w Szwecji? Zdecydowanie ceny :) Niższe :) Te same sklepy, na przedmiotach metki, gdzie od razu podana jest cena w szwedzkiej koronie i norweskiej, co zabawne, z reguły "ta sama" :) tylko szwedzka korona to ok 40 gr, a norweska 50gr, lub też szwedzka cena była o wiele niższa, więc nawet Norwegom opłaca się od czasu do czasu u sąsiadów zrobić zakupy :) "Pamiątki" kupiłam, ale o tym innym razem :)

Aaa i warzywka mieli tańsze :) i pomidory pachnące folią teściów, mięsiste :) a te norweskie nie dość, ze drogie to smakują jak te u nas sprzedawane zimą :/ szkoda. No i serek wiejski mieli, a w Norwegii o twarogu zapomnij!


No i nie wiedzieć czemu łosie szwedzkie wyglądają inaczej na znaku, hmmm. Jakieś takie w galopie, gdzieś się śpieszące ;)

Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli :)
Dagmara

piątek, 13 sierpnia 2010

W piątek trzynastego szczęście uśmiechnęło się do....


Witam wszystkich :)
Poszłam na łatwiznę :) nie chciało mi się wycinać 80 losów, także wykorzystałam komputerowy system random, który to wylosował numer 15 :)

A pod tym numerem kryje się:

Wielkie brawa :) i moje gratulacje :)
Oczywiście wygraną jest ręcznie robione mydełko o ślicznym, delikatnym, kwiatowym zapachu :)
Wykonane przez siostry zakonne z norweskiej wyspy Tautra :)
Kerlaja - proszę o Twój adres na mego mejla: dagoma@op.pl


Dziękuję wszystkim za zabawę :)
Pozdrawiam serdecznie,
Dagmara :)

P.S. Co do "złodziejki" tytuł miał być taki intrygująco szokujący, no bo jak Norweżka złodziejka? ;) oczywiście wydry skradły moje serce, dlatego nie ganiałam ich od ryby, tylko cieszyłam się jak podchodziły, a ja mogłam im cykać fotki ;)

czwartek, 12 sierpnia 2010

Złodziejka!!! i to Norweżka!


To było lato 2008. Norwegia, a konkretnie Surnadalsora.


Pikne krajobrazy dookoła. Pan wędkarz sobie rybki łapie.


Nagle w szarości skał pojawia się coś brązowego.


Ni to pies, ni wydra.


Jak ci się zaczai niepostrzeżenie. Tak zaraz było po makreli, na którą to łowił Pan wędkarz obiadek!


Zabrała co chciała i uciekła! Złodziejka! 


Znowóż to samo miejsce, jakiś czas później. Dwóch wędkarzy tym razem.


Pogoda słoneczna. Krajobrazy cudne :)


Pan wędkarz poszedł po makrelę, na którą to łowił obiadek.


A cóż to tam w oddali pomyka?



cichaczem


Złodziejka i to Norweżka w całej okrasie.

Makrela tak ładnie pachnie...i wodzi za nos co niektórych


Któż by się nie skusił? ale bez pytania, no wiecie?!


Po chwili przyszła koleżanka i zrobiła to samo...


I tyleśmy ją widzieli.


Jaki morał tej bajki? Również w Norwegii trzeba mieć się na baczności! bo Was okradną ;)

piątek, 6 sierpnia 2010

Klamociarnia - czyli mój raj na norweskiej ziemi


Jak obiecałam - o klamociach będzie :) a te kocham po prostu, najlepiej stare odrapane.
Dalej za Vikhammer znajduje się miasteczko Stjordal, a w nim klamociarnia :) już rok temu pisałam o niej, o tu  i o cudnych zdobyczach.


Dalej w tym miejscu jest pełno durnostojek. Ale kurcze cenią sobie w tym miejscu okiennice, stare okna, drzwi, zagłówki od łóżek (100 kr - 300kr) jak na Norwegię nie dużo, ale jak na "śmieci" ;) widocznie zapotrzebowanie na nie mają :) z chęcią pół sklepu bym wyniosła, ale nie mam gdzie tego trzymać :/ tu gdzie mieszkamy jest taka ciasnota, z resztą dwóch "facetów" urządzało to mieszkanie, więc chyba lepiej nie mówić, kompletny brak kobiecej ręki, a mojego świata tym bardziej :P nie wiem jak długo jeszcze tu pobędziemy... na razie przymykam oko i zbieram graty do kącika ;)




Nie muszę chyba pisać, że ten koszyk piknikowy trafił w moje ręce? ;)
Był pusty, w stanie idealnym. Tak, wiem, ze właśnie co kupiliśmy koszyk piknikowy, ale ten jest taki na sztućce, talerze, kubki :)


A poza tym w tamtym mogę trzymać robótki ręczne ;) a czasem na szalony wypad w więcej osób - zabrać dwa ;)
Dla porównania oba "piknikowce":


Kosztował 25zł więc nie patrzcie tak na mnie ;) grzech było nie wziąć! :) mojemu Mężowi ten bardziej się podoba :) a mi oba, więc żadnego nie oddam :P to się nazywa chytrość ;)

Byłam jeszcze w innym miejscu ze starociami, ale ceny już były większe, i specjalnie nic ciekawego. W oko wpadła mi ta norweska waga :)


Nie było na niej ceny. D. jak zapytał za ile ona, jedna kobiecinka spojrzała nań, jak na byle stare co i rzekła: "20 kr", druga sprzedająca zszokowana, rzekła do tamtej: "co tak tanio?" ale słowo się rzekło :) a ja mam śliczną wagę za 10 zł :)

A ikeowski dzban marzył mi się rok temu juz, ale drogi!!! :( przez to, że był obtłuczony w jednym miejscu, dali go do rzeczy przecenionych :) mi ten ubytek nie przeszkadza, a w ręcz nadaje mu efektu starości :)


No i jeszcze maleństwo na musztardę za 2.50 zł


Takie zakupy to ja lubię :)

Myślałam, że w tym miejscu też, kupię sobie te krzesełko, bo czaję się na takie już od dawna 


Ale jak zobaczyłam cenę 1500 kr to mi się odechciało :( a w sklepie z ślicznymi durnostojkami widziałam za ok 4000 kr, spoko :( ciągle tylko żałuję, że jak w swojej polskiej klamociarni widziałam za 150 zł to nie kupiłam :( ale pewnie gdzieś jeszcze czeka na mnie takie :)

To tyle łupów :) które cieszą moje oczy. Dziękuję za Wasze odwiedziny :)
Pozdrawiam nocnie :)
Dagmara

środa, 4 sierpnia 2010

W stronę bieguna północnego


Czyli relacja z biwaku :)

W piątek po 17.00 wyjechaliśmy z Vikhammer ( miejsca zamieszkania, w wolnym tłumaczeniu z "Zatoki młoteczkowej" O.o jeśli chodzi o nazwy miejscowości, to można Norwegom pogratulować pomysłowości. Wiele z nich ma w sobie słowo "hammer" - młoteczek, także mamy tu "Mały młoteczek", "Psi młoteczek" itp... nie bardzo kumam, ale co tam ;)

Pogoda psia była faktycznie, tzw "pod psem". Jak zaczęło lać, tak sobie padało do rana z mini przerwami :(
A my wybraliśmy się pod namiot. I muszę przyznać, że to mój pierwszy raz! :) Tak jakoś w moim życiu się złożyło, że pod namiotem nigdy nie spałam :( A natchnęła mnie Elisse :* jak pokazywała swoje pamiętniki z podróży, już spory czas temu. Wystarczyło jedno moje hasło, do Męża: "Może tak pod namiot? zwiedzimy dalsze zakątki Norwegii?" (Bo spać w hotelu... nie muszę pisać, że za drogo? ;) a Mąż od razu podłapał temat, bo taki wypad marzył mu się od dawna. Ja - typowy mieszczuch ;) byle pająk i dreszcze :/ no ale, w końcu raz się żyje :) 

Jeszcze w Polsce kupiliśmy namiot, śpiwory itp. D. miał radochę, podczas dokupowania różnych przydasi biwakowych już tu w Norwegii :) Pokazywał mi jakąś siekierkę "w razie czego, jakby miało nas jakieś zwierzę zaatakować" - mówił. "Tak, Kochanie tak, jakie zwierzę, się pytam?" - żartowniś! bardzo motywujące to było. Ja tu myślę o noclegu nad wodą, a ten mi tu mówi o środku lasu - never!

Także zatrzymaliśmy się nad wodą, nie było to najpiękniejsze miejsce, ale wybijała 22.30 i wypadałoby się juz zatrzymać.


W sumie to moze i dobrze, że lało całą noc ;) Na szczęście namiot spisał się na medal :) nie zmokliśmy nic a nic :) a to, że lało oznaczało, że nie słyszałam żadnych szmerów, tylko szumiącą wodę dodatkowo i jadące od czasu do czasu samochody, bo niedaleko jezdni to też było.


Ranek powitał nas bez deszczu, ale pochmurnie. Jak pierwsza noc pod namiotem? nawet nawet :) ze trzy razy się budziłam i sprawdzałam czy jeszcze nie pływam w wodzie ;) Po śniadanku, jak już wsiedliśmy do samochodu ruszając dalej w trasę, znowu zaczęło padać :/ 

Niedaleko naszego noclegu, okazało się, że zaczyna się już północna Norwegia, witająca wielka bramą wjazdową :)


Dla nie wtajemniczonych mapka - gdzieśmy byli:


A tu jeszcze taka ciekawostka poniżej. Obok bramy był postój dla campingów, z tego co zrozumiałam. Za zatrzymanie się i nocleg w tym miejscu trzeba było zapłacić. Należało odpowiednią kwotę pieniedzy włożyć do koperty i do woreczka, wiszącego na tablicy (koszulka foliowa). Coś takiego w Norwegii jest rzeczą normalną, często gdzieś trzeba płacić w ten sposób. Np w Oppdal jeździliśmy po wiejskie jajka, nikt ich nie sprzedawał, tylko koło kurnika znajdowała się komórka z jajkami na wytłaczankach, obok cena, koperty i otworek, do którego należało wrzucić kopertę z kasiorką i danymi kupującego, ile jajek wziął itp :) - w PL - takie coś jest nie do pomyślenia! Jajek dawno by juz nie było i pieniędzy również...

Następnie dojechaliśmy do Mosjoen. Miasteczka, gdzie znajduje się wiele starych, bardzo urokliwych domeczków.





Tutaj mojego D. ogarnęło małe rozgoryczenie i niechęć do nauki norweskiego. Niestety w Norwegii co kawałek mówią innym dialektem :( sam jezyk norweski można podzielić na książkowy i mówiony. Niby ksiażkowego wszyscy się uczą, ale nie wszyscy znają (np. starsi Norwegowie) bo on od niedawna wszedł do szkół. To jest naprawdę przykre. I to nie jest tak, że my nie mozemy ich zrozumieć, oni siebie na wzajem nie rozumieją! my jak pojedziemy w góry, to prawdziwego górala jakoś zrozumiemy, a oni tutaj ludzi z innego regionu juz nie bardzo :/ mój Mąż pytał się o coś w sklepie, to wytrzeszczali gały i najchętniej przeszliby na angielski O.o


Po drodze na biegun północny mijaliśmy przepiękne widoki, ale przez to, że było pochmurnie, zdjecia robione z samochodu wyszły lichawo :(

I dotarliśmy na miejsce:)


Oto przed Wami biegun północny:


Specjalnie mnie nie zachwycił :/ W tym miejscu zaczyna się koło podbiegunowe. Nie ma tu żadnej miejscowości. Tylko ktoś robi sobie w tym miejscu interes. Wybudowano cuś, gdzie znajduje się restauracja i sklep z pamiątkami rzecz jasna :) no i duży parking. W sklepie z pamiątkami oczywiście sprzedawano wszelkie przedmioty na których dało się nadrukować "arctic circle" z globusem z zaznaczeniem koła podbiegunowego. Obok budyneczku, piękne widoczki i miejsce, które może kojarzyć się z "Blair witch project" ;) Nie wiem w ilu krajach jest taki zwyczaj, bynajmniej tu jest, ze turysci zdobywający jakąś górę, miejsce (nie koniecznie pieszo) zabierają ze sobą kamień i w tym miejscu układają takie "kopce". Na jednym kamieniu była nawet tabliczka z imionami i nazwiskami jakiegoś państwa z Niemiec, i data 1990r. bodajze ;)


Na koniec jeszcze pamiątkowe zdjęcie, pt:
" Kochanie, ta pani chyba weszła w kadr"


No i droga powrotna do domu, jak widać kawałek mieliśmy do Trondheim


Ja na te miejsce mam inny pomysł. Skoro na mapie pokazuje się koło podbiegunowe np niebieską przerywaną linią to czy tutaj nie można było co jakiś czas umieścić takiej przeskalowanej przerywanej linii, zrobionej z jakiegoś tworzywa, o niebieskim kolorze? Po jednej i po drugiej stronie jezdni. Juz z dala, z samochodu było by widać gdzie ta linia przebiega, a oni w miejscu przebiegu poumieszczali druciane globusiki co jakiś czas, których na pierwszy rzut oka nie widać. Nie podobało mi się :/ Ale na kole byłam :D :P

Innym razem, może wybierzemy się dalej na północ, ale to na więcej dni i z chęcią z jakimiś znajomymi.

Drugi nocleg z soboty na niedzielę był w o wiele piękniejszym miejscu. Była 00.30 jak rozkładaliśmy namiot, i zapadał zmrok. Szczerze powiedziawszy ciężko tak znaleźć takie miejsce, gdzie "Mąż nocą nie musiałby z siekierką na zwierzę wyskakiwać w środku nocy" ;)

Wjechaliśmy chyba na teren prywatny. Na szczęście w domku nikogo nie było, baa nawet domek był otwarty. My rozbiliśmy się obok. Ślicznie tam było. Dalej od ulicy, obok strumyczek płynął. Z rana obudziło nas słoneczko, skrzeczące mewy. D. zrobił śniadanko :)



I ruszyliśmy dalej, jadąc już bocznymi drogami, gdzie podziwialiśmy piękne widoczki :)
Fjordy:





Być w Norwegii i łosia nie widzieć? pierwszy raz widziałam :)


Nie tylko na znaku ;)


O proszę jeszcze z profilu:


Postój na grilla w równie urokliwym miejscu... prywatnym...


Też właścicieli nie było, a po drodze nie mijaliśmy żadnych specjalnych postojów, więc zaryzykowaliśmy zjeżdżając w boczną dróżkę. Domek nad wodą. Skałki.
Ja warzywka, D. mięsko.

I to tyle opowieści, aaa do domu dobilśmy o 2.00 w nocy.

Nie wiem, czy ktoś przeczytał całość? bo obawiam się, ze mogłam zanudzić :/
Chciałam tylko powiedzieć, ze miło mi, ze zaglądają tu osoby, które również mieszkają w Norwegii, że tyle tu nowych osób zagląda, zostawiacie miłe słowa :* Chciałabym również i Was poodwiedzać, tylko teraz nie bardzo mogę i nawet na mejle poodpisywać :/ Mam tu internet od 17.00 do 8.00 rano, w dzień niet :((((((( będziemy to musieli zmienić, ale nie wiem kiedy. Czasem wstaję z Mężem o 6.00 rano i na te 2h wchodzę na neta, ale jest to raczej dla mnie "duży wysiłek" ;) Takze wybaczcie mi plz! bo czasem zdążę napisać post, wejść na 2 inne blogi i finito mego czasu... ale postaram sie jak tylko będę mogła. :)

P.S. Następnym razem będzie o łupach klamociarnianych ;)

Pozdrawiam,
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...