niedziela, 25 września 2011

Krateczkę na jesień poproszę


Ze zmianą pory roku, mam ochotę na inne barwy. Nie lubię monotonii. Potrzebuję zmian. Chce mi się jesiennych brązów, czerwieni, nawet pomarańczy i fioletów :P Turkus w salonie pozostaje, ale w sypialni mam bardziej jesiennie. I nie pokażę tu całej sypialni, bo jest tu kilka nie pomalowanych mebli :P które czekają na moje CHCENIE. Horror vacui chciałby zaistnieć na ścianie, ale myślę, że na tę chwilę to już nie ma sensu.

Powyżej w koszyczku mam tkaninę w krateczkę - pipetkę, już rok temu miałam plana coś z niej uszyć - może w końcu się wezmę ;) no i też zeszłoroczne czerwone tkaninki w śnieżynki - na zimowe dekoracje - serduszka :)


I pościel mam jesienną, bo w krateczkę :) cieplutka i flanelowa (ja nie wiem czemu flanela mi się wcześniej źle kojarzyła O.o może dlatego, że brzydkie wzory na niej widywałam :P )


I już od jakiegoś czasu mamy drugą szafę, 3 drzwiową, z lustrem po środku. Tu fragmentarycznie:



Jesień, jesień - ach to Ty! :)


Pozdrawiam serdecznie :)
Dagmara :)

piątek, 23 września 2011

Jesienna zaduma i sajgonki


wyk. Elżbieta Adamiak (kliknij na tytuł, aby posłuchać)

Nic nie mam
Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem
Nawet nie wiem
Jak tam sprawy za lasem
Rano wstaję, poemat chwalę
Biorę się za słowo jak za chleb

Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony...

Nic nie mam
Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet
Nie zważam
Na mody byle jakie
Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie
Uczuć starym drapakiem

Rzeczywiście tak jak księżyc
Ludzie znają mnie tylko z jednej
Jesiennej strony...

Nie ma co, chyba muszę stwierdzić, że kocham tę piosenkę od pierwszego usłyszenia, miłość ta trwa raptem pół roku... Piosenka stara, w '75 r. dostała wyróżnienie, a ja jakoś tak wcześniej jej nie słyszałam... :( Słucham jej i sobie odpływam...

No, jesień mamy drogie panie ;) Ok 10'C na termometrze i deszcz. Dlaczego ostatnio mało wpisów na blogu? bo u nas ciągle się coś dzieje ostatnimi czasy, trochę nerwów i zmartwień, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze... A na zażegnanie smutków - sajgonki?

Sajgonki - nazwa ta przewijała się przez moje życie licealne i studenckie. Na pytanie kierowane do znajomych - czy są z mięsem? nikt mi nie umiał odpowiedzieć :P Każdy mówił, że są pyszne i tyle ;)

Dopiero tu w Norwegii jadłam je, przygotowane przez Filipińczyków. Na pewno były z kapuchą ;) i marchewką. Smaczne. Postanowiliśmy odtworzyć ich smak. Poszperałam w sieci i się dowiedziałam, że a i owszem, sajgonki bywają z mięsem, ale i też bez. Potrawa wietnamska. Znalazłam przepisy i porady. Korzystałam np z tej strony - klik. Myślałam, że po składniki będę musiała udać się do sklepu z azjatycką żywnością, ale okazało się, że w zwykłym "spożywczaku" mają tutaj papier ryżowy i makaron sojowy.


Składniki:
  • papier ryżowy 24 szt (nie mylić z tym do decoupage'u :P )
  • makaron sojowy 100g
  • mała kapusta
  • dwie duże marchewki
  • duża cebula
  • przyprawy (u nas: sól ziołowa, pieprz, majeranek, ziele angielskie, liść laurowy, chili)
  • olej
  • sos "sweet chili"
Przygotowanie nadzienia: posiekać kapustę (my użyliśmy food procesora), marchewkę zetrzeć na tarce, cebulę pokroić w kosteczkę (najlepiej zrumienić na patelni, na oleju), i ugotować całość z przyprawami. Makaron sojowy zalać wrzątkiem na 5 min, odcedzić i pokroić na kawałeczki. Połączyć z ugotowaną kapustą. Wyglądało to tak:


Każdy listek papieru ryżowego moczymy w gorącej wodzie kilka sekund i wykładamy na drewnianą deseczkę i nakładamy nadzienie. Zawijamy. Aaa - wedle polecenia, końcówki smarowałam mąką kukurydzianą rozrobioną z wodą, aby sajgonka się nie rozkleiła.


Po przygotowaniu wszystkich sajgonek - wkładamy je do lodówki, na patelni rozgrzewamy olej. Smażymy na głębokim tłuszczu i odsączamy na papierowych ręczniczkach. Podawać ze słodkim sosem chili :)))


Roboty multum. Smak - może nie identyczny z tym co jedliśmy, ale ok - bardzo sycące :P Poza tym, te co jedliśmy były malutkie jak palec, a przez to, że nadzienia mieliśmy dużo i dość pojemne placki - wyszły trochę większe :P

Zastanawiam się jak tam u Was - robiliście sami sajgonki? jadacie? :)
Udanej jesieni! :)
Dagmara :)

poniedziałek, 12 września 2011

Drewniane klocki


Kupiłam je chyba jakieś dwa lata temu :P
Dlaczego?
Ano dlatego, że mi się podobały :))) ;) Bo fajne są do układania różnych napisów - a jak widać na niektórych blogach - dziewczyny kosteczki robią same :)
Taki alfabet chciałam kupić w sklepie z zabawkami, ale jak zobaczyłam jakość ich wykonania - szczęka mi opadła... odpryśnięte kawałki drewna i nierówno naniesiona farba :/ ot chłam czasami jest nam wciskany w sklepach niestety :(

Poszperałam trochę w sieci i znalazłam takie, które urzekły mnie swoim wykonaniem, jakością i urokiem osobistym ;) Ta bordiura dookoła literek - ach - cudo!!! :)


Klocki pochodzą z USA i są firmy Uncle Goose. Wykonane z leciutkiego drewna lipowego dla dzieci powyżej 2 lat :) mam troszkę więcej - nie szkodzi :P No i co jest też fajnego to Uncle Goose produkuje klocki z różnymi alfabetami :) i ja mam z polskim, gdzie jest ć, ż, ź, ń itp.


Ofkors, nie tylko dla napisów je kupiłam, ale też myśląc o tym, że w przyszłości przydadzą się naszemu dziecięciu :) najpierw do dekoracji, potem do zabawy i nauki :) Ogólnie to lubię drewniane, naturalne  zabawki - jak za starych czasów :) i takie przede wszystkim mam zamiar w przyszłości kupować :)


Pozdrawiam,
I dziękuję za każde ciepłe pozostawione tutaj słowa :)
Dagmara :)

poniedziałek, 5 września 2011

Babskie dyrdymały ;)


Hmm no to mamy wrzesień.
Noce w Norwegii zrobiły się już czarne. Liście pomału zaczynają żółknąć i pomału idzie jesień. I tak jakoś mi to nie przeszkadza. Aczkolwiek boję się zimy gdy dzień trwa tylko 4 godziny, od 10.00-14.00... No ale dobra, nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość :P
Na razie na jesień kupiłam sobie szal w rudościach (niby nie moje kolory) + odrobinę turkusu ;) no ale jak magnes przyciągał mój wzrok, gdy mijałam go co dzień na manekinie. Szalik jest zszyty końcówkami - więc można się nim fajnie omotać :P i do torebki pasuje - kupionej jakiś czas temu na klamociach ;)


A jak już w babskich klimatach jesteśmy, to pokażę Wam prezent urodzinowy od mojego rodzeństwa :) wisiorek - konik na biegunach - skąd wiedzieli? ;)


~~*~~
Niedziela, godzina 7.00 rano, obudziłam się i stwierdziłam, że mam ochotę na struclę z twarogiem :) ot zachcianka :P zwłaszcza, że lubię to ciacho :) Odmroziłam więc dużą kostkę twarogu i poszłam dalej spać (ja z tych nie rannych ptaszków) i potem kombinacja - jak zrobić ciasto drożdżowe? :P jeszcze z suszonych drożdży? I powiem szczerze, ze jak na pierwsze ciasto drożdżowe, to nam wyszło :) (Mąż pomagał mi je ratować, jak na początek wyszła klucha ;) Przepisu nie podaję - pełno ich pewnie w sieci, my korzystaliśmy z "Kuchni polskiej" - prezent od Mamusi :*. A nadzienie to: twaróg, żółtka, cukier puder i cukier waniliowy - pyszota :P


Oj trochę się u nas zmienia ostatnimi czasy - o tym jeszcze pewnie napiszę w bliższej lub dalszej przyszłości. Ale muszę przyznać, ze trochę mnie wena opuściła ostatnimi czasy - weno wróć! :P


Ot, takie babskie dyrdymały ;)
Uściski dla moich stałych Zaglądaczy!
Dagmara
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...