piątek, 27 maja 2011

Goro - najpiękniejsze ciasteczka norweskie

Z dedykacją dla Mamy i Ushii

Gdyby ktoś mnie zapytał z jakim smakiem kojarzy mi się Norwegia, zdecydowanie odpowiedziałabym, że z kardamonem. To tutaj po raz pierwszy jadłam tzw. "rosinbolle", drożdżowe bułeczki z rodzynkami :) Pyszne, takie wilgotne i ten specyficzny smak, którego nie znałam z polskich ciast drożdżowych, smak kardamonu. Przepadłam, uwielbiam wszelkiego rodzaju przyprawy korzenne, ale smaku samego kardamonu jakoś nie znałam :P Nazwę a owszem kojarzyłam i przewijała mi się w mieszankach przyprawowych do np kawy :) I tylko tyle.

Może niektórzy z Was pamiętają tego posta? Jak kupiłam kiedyś na klamociach takie fajne żeliwne urządzenie, nie wiedząc za bardzo do czego służy, eksperymentowałam wtedy z przepisem od Uli na wafelki. Dopiero zimową porą, jeszcze przed Bożym Narodzeniem w sklepach zaczęły pojawiać się ciasteczka z odciśniętym wzorkiem z mojego urządzonka, a na nich widniał napis:

~~ GORO ~~


Zaciekawiona oczywiście, przeszukałam trochę internet na ten temat ;)

Goro - to skrzyżowanie krakersów, ciasteczek i wafli o smaku kardamonu, odciśnięte w specjalnym żeliwie. Żelazka owe są produkowane już od XVII wieku, z wzorkiem wykonanym przez kowali dla zamożnych Norwegów, których stać było na drogie masło, śmietanę (w niektórych przepisach koniak). Zdecydowanie najpiękniejsze ciasteczka w Norwegii (a może i na świecie? :P ) Jeść można je same, bądź też jako piękny dodatek do deserów :)


Goro - receptura na 48 ciasteczek:
  • 3 jajka
  • 1 szklanka cukru
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 1 szklanka śmietany kremówki (z tłumaczenia zrozumiałam, że ma być ubita)
  • 1 szklanka roztopionego masła (hmm ciekawe ile to? :P)
  • 1 łyżka koniaku lub brandy
  • 6-7 szklanek mąki (w innym przepisie były te same składniki i ich ilości, a mąki 2,5 szklanki tylko O.o dziwne)
  • 1 łyżeczka świeżo mielonego kardamonu
  • pół łyżeczki cynamonu
Ubić 3 jajka z cukrem i cukrem waniliowym. Dodać roztopione masło i bitą śmietanę. Potem koniak. Przesiać mąkę, dodać cynamon i kardamon. Wymieszać składniki - całość powinna mieć konsystencję ciasta na pizzę. Ciasto należy rozwałkować na jakieś 3-4 mm i kroić na prostokąty o wielkości naszego urządzonka. Docisnąć jeden "plasterek" i opiekać 3-4 min z jednej i drugiej strony. Przepis wzięłam z tej strony - klik. I jak widać ciasteczka oprócz wypiekania w samym "żelazku" są wkładane do specjalnego innego urządzonka, które kładziono na palnik (zdjęcie można zobaczyć tutaj ). Warto mieć przy sobie mokrą ściereczkę aby wycierać wyciekający tłuszcz podczas pieczenia.

I tu od razu się przyznaję bez bicia, nie robiłam jeszcze ciasteczek z tego przepisu, ale może posiadacze urządzonka (Mama, Ushii ;) i może inni posiadający) będą mieli ochotę poeksperymentować? Może coś z tego wyjdzie? ja na pewno się za to wezmę, ale w swoim czasie ;)


W Norwegii produkują także inne piękne ciasteczka, zwane:

~~ KRUMKAKER~~


Są okrągłe i zwijane jak rożek na takim drewnianym, toczonym stożku (widocznym na zdjęciu tutaj - klik). Ciasto na nie w porównaniu do goro jest płynniejsze, do przepisu pozwolę sobie odesłać o tu - klik. O dziwo goro jak i krumkaker sprzedawane są w sklepach wraz z nadchodzącym okresem Bożego Narodzenia, a przez resztę roku ni widu ni słychu :( a to taki ładny dodatek do lodów przecież...


Pewnie kiedyś poeksperymentuję z przepisami na goro czy rosinbolle i zdam Wam relację na ten temat, ale póki co czasem, raczę się po prostu kupnymi, które i tak są wyśmienite :)

A Wy, lubicie kardamon? Może znacie jakieś ciekawe przepisy z tą przyprawą w roli głównej? :)

Miłego weekendu!
Dagmara :)

środa, 25 maja 2011

Mamie :*


Choć dzielą nas teraz kilometry i całe Morze Bałtyckie
Choć teraz już nie ma niedzielnych rozmów przy śniadanku
spacerków z Dżekim, wycieczek rowerowych...


To i tak pamiętam wszystkie mądre słowa i rady
za które dziękuję, i za MIŁOŚĆ  Mamuś :***
Ślę Moc Życzeń z okazji Twojego święta
Dagmara :*

piątek, 20 maja 2011

Słodziakowy podnóżek - przed i po :)


Jak mówiłam, tak też uczyniłam :) tańcuję sobie dalej z turkusem :) Nela słusznie zauważyła, że można przedobrzyć, że za dużo turkusu i będzie źle. Zgadzam się z tym, dlatego bez obaw cokolwiek maluję staram się to robić z wyczuciem ;) Bielenie mebli wcale mi nie przeszło i tak uważam, że biel jest najlepszym tłem dla bogactwa innych barw. I tak a propos bielenia - kursik jaki umieściłam na blogu właśnie na ten temat jest najczęściej czytanym przez Was postem, do tej pory wyświetlono go 3 247 razy! Bielił ktoś z Was może tą metodą meble? Pytaliście mnie jak można zabezpieczyć taki mebel, ja z czystego lenistwa tego nie robiłam, ale można zakupić lakier matowy na bazie wody (taki do zabezpieczania akrylu) i myślę, że będzie ok ;)

Wracając do tematu, jakiś spory czas temu, w tej mojej polskiej klamociarni kupiłam podnóżek za 10zł. Nie wyglądał zbyt ładnie, brudne nóżki i ten dziwny niebieski materiał:


Przeleżakował swoje w garażu u Mamy i w końcu go zabrałam do Norwegii. W sumie to przeszkadzało mi używanie przez D. innego "niestylowego" (czyt. nie w moim stylu :P) podnóżka, a żeby się go pozbyć ;) musiałam skombinować coś w moim stylu :))) Wzdychałam sobie wcześniej do kawałka materiału w ptaszki, a że maszynowo to ja jeszcze nieszyjąca jestem, chciałam go jakoś wykorzystać, żeby biedak nie leżał gdzieś poza zasięgiem mego wzroku :P


Podnóżek pomalowałam na turkusowo. Wymieniłam starą gąbkę na taką podusię, którą miałam z innego mebla, była za długa więc ją ucięłam.


I obłożyłam tkaninką wyżej wspomnianą. Użyłam takera - między taboretem a podusią jest dykta do której właśnie przymocowałam materiał za pomocą zszywek. Sama dykta przykręcona jest na śruby od spodu. I takie cuś mi wyszło:



Słodziak jak nic! ;)


I teraz możemy sobie "ładnie" leżeć przed TV ;)


A to jeszcze nie jest ostatni taniec z tą farbą ;)
Udanego weekendu!
Dagmara :)

czwartek, 19 maja 2011

Wieczorny spacerek nad fjordem


Witajcie! :)
Jestem miło zaskoczona, że chcecie więcej zdjęć z Norwegii, okolicy w której przyszło nam żyć ;) Czy czuję się jak na ciągłych wakacjach? nie-e, bo oprócz przyjemności nadeszły obowiązki :P Jak się jest gdzieś na wakacjach, to z reguły człek odpoczywa ;)

(A propos z kalendarza: "Wypoczynek jak wszystko, kończy się zmęczeniem." - Alexandre Dumas :)

A jak zaczynamy mieć coś na co dzień, to już nie jest takie przyjemne, tak jak z tym powiedzeniem: "Gdyby ciągle byłoby się szczęśliwym, nie sprawiałoby to żadnej przyjemności". Oczywiście doceniam piękno natury i zachwycam się nim na nowo, zwłaszcza teraz jak znów zrobiło się zielono :)

Także kilka zdjęć - dla tych, którzy chcą zobaczyć troszkę norweskich krajobrazów. A konkretnie to przedstawiam Wam plażę w Vikhammer, miejscowości w której mieszkam :) (Do Trondheim mamy jakieś 15-20 min samochodem.) A wieczorny spacerek, bo zdjęcia były robione miedzy 20.00 a 21.00 :)

Zapraszam! 





Aktualnie był odpływ:








Na takiej górce mieszkamy :) więc do wody mamy kawałeczek:


Pozdrawiam z troszkę burzowego dziś Vikhammer,
Dagmara :)

wtorek, 17 maja 2011

W stronę wodospadu


Witam :)
Na wstępie dziękuję za wszystkie komplementa odnośnie naszej szafy! Bardzo, bardzo mi miło, ze Wam się podoba :))) Wszystkim, którzy zastanawiali się nad podobnym czynem, życzę odwagi ;) Jeśli tylko lubicie ten kolor na pewno nie będzie Wam źle w jego towarzystwie :)


Aktualnie kończy mi się długi weekend, norweska "majówka". Dzisiaj Norwegowie obchodzą Święto Konstytucji, ale o tym jeszcze będzie ;) Dawno nie było wycieczek i norweskich krajobrazów na blogu? Myślę, że wycieczkowy okres czas zacząć :) W niedzielę wybraliśmy się z moim Małżonkiem na wycieczkę, zobaczyć wodospad, który mieści się niedaleko naszej miejscowości, w Hommelviku, a który to przez przypadek odkryliśmy rok temu, jadąc sobie po okolicy samochodem. A że byliśmy wtedy tylko w "klapeczkach" to do wodospadu nie dotarliśmy, teraz nadrobiliśmy straty :)

Atrakcje spotkane po drodze ;)




Wodospad dzielił się bodajże na trzy części i aby zobaczyć każdą, musieliśmy sobie trochę po lesie pochodzić :) Raz pod górę, a raz z górki. I tajemniczy las dookoła.





A przy wodospadzie "padało" ;)







Takie piękne okolice nas otaczają:



Pozdrawiam serdecznie,
Dagmara :)

sobota, 14 maja 2011

Szafa - przed i po :)


Witam wszystkich czytelników :)
Jednak wykrzesałam trochę czasu na swoje przyjemności, jakimi są aranżacje mieszkanka, zmienianie oblicza przedmiotom ;) Z Polski przyjechałam z kubełkiem turkusowej farby, już dawno temu miałam ochotę zmalować coś na ten kolor :) A tak tylko śliniłam się do zdjęć widzianych w sieci, gdzie ktoś pokazywał np białe wnętrza i turkusowe akcenty - no miodzio! :)

Pod pędzel (a raczej gąbkę ) poszła nasza szafa, o której wcześniej pisałam tu. Od niedawna stoi w innym miejscu dużego pokoju. Mój Tato od jakiegoś czasu z nami nie mieszka, wrócił "ratować" polską gospodarkę, ale obawiam się, że może szybko tu wrócić... My mamy "w końcu" ;) duży pokój dla siebie i to w nim stoi kredens i tam na razie próbuję stworzyć DUSZĘ wnętrza ;) Efekty mojej pracy oczywiście będą się tu pojawiać :) Szafa - przed:


I szafa "po":


Nie powiem, miałam trochę obaw, bo szafa to kolos i machnięcie ją na kolor jakim jest turkus, narzuca już kolorystkę wnętrzu. Na szczęście można i tak różnymi dodatkami bawić się w aranżowanie pokoju :) Turkus będzie królował, ale chyba mi to nie przeszkadza, bo uwielbiam ten kolor! :)
Kiedyś w moim panieńskim jeszcze pokoiku, który dzieliłam z siostrą, także pomalowałam stolik i komodę na podobny kolor (niestety nie mam zdjęć przy sobie, aby Wam pokazać).


Do szuflad przykręciłam zegarowe uchwyty


A samą szafę ozdobiłam także różanymi wianuszkami które


zrobiłam z "przydasi", których używam do robienia kartek


i zawiesiłam je na drzwiach za pomocą żyłki


No i: "Pięknie jest..." :)


Uprzedzając jakiekolwiek pytania: szafę pomalowałam dwa razy, turkusowym akrylem - półmat, tam gdzie widać jaśniejszy kolor, rozcieńczyłam farbę turkusową 1:1 z białą :) i tą jaśniejszą barwą mam zamiar zmalować jeszcze kilka mebelków ;)


Pozdrawiam życząc  miłego weekendu!
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...