czwartek, 29 lipca 2010

W dzień urodzin


Witajcie,
Na wstępie dziękuję wszystkim za życzenia! :)
Tak się złożyło, że w ten dzień miałam ochotę zjeść obiad na mieście, w jakiejś restauracji czy cuś. W końcu urodziny mogą być pretekstem. Bo na co dzień bywanie w takich miejscach nie jest na polską kieszeń. I człekowi serce się kraje, jak ma wydać za jedną pizze i dwie cole 200 zł :( - takie są tutaj realia i żeby na cokolwiek odłożyć, najlepiej żywność przywozić ze sobą z Polski. Wierzę, że dla co zamożniejszych moze to wyglądać dosyć dziwnie. Ale my znajac cenę o wiele nizszą za dany produkt, wolimy czasem nie kupić i przywieźć ze sobą.

Pamiętam taką historię, jak pewien Polak, poszedł do sklepu, załadował koszyk ziemniakami i poszedł do kasy, to pani kasjerka zapytała, czy aby na pewno chce tyle tych ziemniaków i czy na pewno ma przy sobie tyle pieniędzy, aby za nie zapłacić ;) Niestety, człowiek ten nie wiedząc, wybrał jakiś najdroższy gatunek, gdzie kazda sztuka ziemniaka była zawijana w sreberko ;)

Nie wszystko da się zabrać ze sobą z PL. Na pewno najlepiej zainwestować tu w zamrażarkę i mrozić co się da. Warzywa kupujemy raczej świeże :) ale np ostatnio kupując główkę średniej kapusty i 5 cebul zapłacilismy 20zł, u nas to groszowe sprawy. Mój Mąż juz nie przelicza, ja jeszcze tak. Zawsze jak wracamy do kraju i idziemy do sklepu, człek się uśmiecha i mówi: ale tu tanio! ;) serio, tak jest.


Moje plany trochę się pokrzyżowały. W ten dzień poznałam polskiego ambasadora w Norwegii, który przyjechał z Oslo do Trondheim na obchody święta św. Olava. I przy okazji chciał podziękować komisji wyborczej ( odnośnie wyborów na prezydenta RP). A że mój D. w niej był, to pojechaliśmy na te spotkanie :) do konsulatu. 


Okazało się, że polska siedziba mieści się w cale nie byle jakim miejscu! :) W samym centrum Tronheim, mieści się centrum rozrywkowo handlowe SOLSIDEN, gdzie wcześniej w ceglanych budynkach mieściła się stocznia! Oczywiście Dagmary klimaty :)

Na lewo patrz, to białe kółeczko z czerwonym w środku nad wejściem to:


Konsulat :)


Spotkanie było bardzo sympatyczne, ambasador przybył wraz ze swoją małzonką, porozmawiał z komisją o tym jak im się udało to zorganizować (bo nie planowano tu żadnych wyborów dla Polaków) i podziękował za to zaangażowanie się. Opowiedział kilka śmiesznych historyjek jak to Polacy potrafią spakować swe manatki w Polsce, przybyć do Norwegii pod drzwi konsulatu, bądź ambasady i powiedzieć: "No to jestem! :) a teraz znajdźcie dla mnie prace"  ;)

Widok z okien konsulatu na całe te centrum "nowobogackich" jak nic.


Ostatnio mieliśmy i mamy trochę słoneczka i ciepełka, Norwedzy wykorzystywali ten czas pełną parą, siedząc w restauracjach ze znajomymi do późnego widnego wieczora.


Centrum handlowe pochłania część starej architektury do swego nowoczesnego wnętrza.


Warto odwiedzić dla "popatrzenia", bo ceny za np. sukienkę 2 200 kr są raczej nie dla mnie ;)


A obok są wzniesione bloki, dla takich co robią zakupy w tym centrum ;) architekturą nawiązującą do ceglanej stoczni. Myślę, że to takie softlofty.


Bardzo mnie całość urzekła :) 
A pizze zjedliśmy na kolacje ;) Ile tu ludzi różnych nacji się przewija! Fajnie sobie tak usiąść wśród tłumu i poobserwować. Ja przynajmniej lubię ludzi. Najlepsza była mała dziewczynka, wyglądająca na Wietnamkę, która uśmiechnęła się do D. po chwili przybiegła od sąsiedniego stolika, popukała go, a Mąż jak się odwrócił zapytała go jak ma na imię, sama się przedstawiła i pobiegła do mamy (domniemuję, że adoptowana przez Norweżkę) :) D. przypomniał sobie, ze już chyba tą dziewczynkę gdzieś widział i z nią "rozmawiał" przy kościele, ale że ona taką pamięć miała ;)


I ot, taka sobie historia z dnia 27.07.2010 r. ;)
Pozdrawiam Was słonecznie,
Dagmara :)

poniedziałek, 26 lipca 2010

Lawendowa rocznica :)


Witajcie :)
Tak się składa, że ostatnio obchodziliśmy z Mężem 3 rocznicę ślubu :)
Nie wierzę, że ten czas tak pędzi O.o Było to tak niedawno! ;) 3 - ka to moja liczba, mam nadzieję, że będzie to dla nas szczęśliwy rok :)


Z tej okazji mój Małżonek lubi cosik nam sprezentować. Marzył mi się straszliwie koszyk piknikowy! I znaleźliśmy taki śliczny! :) przeceniony o 100 kr. Z resztą w NO jak ceny są powalające, tak i przeceny mają  konkretne, że wychodzi taniej niż u nas. Chciałam co prawda taki koszyk ze sztućcami w środku itp, ale ceny są przesadzone :/ nawet w PL, tu znalazłam jeden taki za 1300 kr (650zł :( ). Koszyk mam nadzieję używać ;) mamy na razie w planach taki rocznicowy biwak, ale nie wiem co z tego wyjdzie ;)

No i lawenda też mi się marzyła :) ale taka konkretna. Bo rok temu jak na rynku kupowałam, to była nierozkwitnięta, i taka licha :/ pan sprzedający powiedział, że ona zaraz rozkwitnie, taaa... zaraz to ona mi zwiędła :( Także mam nadzieję, że ta będzie cieszyć me oczy i nos ;) i sobie rośnie na dworze, na szpulkowym stoliczku :) bo lawenda to chyba raczej domu nie lubi? Pewnie za miesiąc rozwinie pączki, skoro tu dopiero peonie w ogrodach przekwitają ;)

I tak sobie nazwałam naszą rocznicę lawendową :) Zgapiając od Ity, która co roku obchodzi truskawkową ;)
Bo tak lawendowo się u nas ostatnio zrobiło :) D. powiedział: Miałem Ci kupić róże, ale jak wolisz lawendę, to ok. I jak idziemy na spacer, to za każdym razem D. widząc fioletowe kwiatki, pyta czy to czasem nie lawenda? ;) Niestety, nigdzie tu nie widziałam :/


I jak co roku o tej porze lwice świętują swe urodziny :) A widziałam, że dosyć sporo nas jest ;) Także wszystkim Kochanym blogującym Lwicom (i tym, które mnie podczytują ale bloga nie posiadają) wysyłam najlepsze życzenia, samych kreatywnych pomysłów! :* 
Tak się składa, że mnie jutro stuknie ćwierćwiecze...


Pozdrawiam już z cieplejszej Norwegii,
Dagmara :)

piątek, 23 lipca 2010

O kościele


Witajcie :)
Doszły mnie słuchy, że w Polsce dalej upały :/ współczuję - ja nie lubię. Ale znowóż jak jest za zimno o tej porze, też nie dobrze :/ Wczoraj było u nas 9'C !!! Mozecie sobie wyobrazić - zimno! Przed wyjazdem, jak rozmawiałam z Mężem, to mówił: "Zabierz ze sobą kurtkę!" Pot się ze mnie leje z gorąca, a Mąz mi o kurtce gada... No zabrałam z nadzieją, ze jednak mi nie będzie potrzebna. Zdecydowanie za mało zabrałam ubrań na takie temperatury :( miałam nadzieję, ze przyjdzie tu choć trochę ciepła z Polski ;) Niestety. O lecie w Norwegii mówi się: "Lipiec to jeszcze nie lato, a w sierpniu jest już po" haha, bardzo śmieszne... To ja na prawdę nie wiem, czy tu tak różowo będzie na dłuższą metę :P

Ale ja nie o tym miałam, skoro blog o życiu w Norwegii (o mym życiu w NO) to Wam napisze kilkę przemysleń na temat kościoła. To jest już mój 5 wyjazd do tego kraju. Wcześniej mój Mąż z tatą mieszkali troszkę dalej od Trondheim, w Oppdal. Małe sliczne miasteczko turystyczne. My jak to w niedzielę bywa, aby "dzień święty świecić" wybieraliśmy się do kościoła, no ale ichnego, bo naszego w pobliżu nie było. U nich jest protestantyzm. W ten sposób można poznać także ich kulturę.

Do kościoła co niedzielę nie chodzą raczej - tylko jak to u nas przeważnie bywa - od świeta (czytaj ślub, chrzciny...) Tylko u nas na Mszy w nd kościół jest raczej pełen, u nich siedzi tylko garsteczka osób. Na wstępie, po wejściu do kościoła pewna pani daje każdemu śpiewniki. Na tablicy przy ołtarzu już są wypisane nr stron z których to będą śpiewane pieśni. Msza taka trwa do około 2h, co mi się raczej nie podobało :P zwłaszcza, ze nic nie rozumiałam! ;) Komunia św. nie jest co tydzień, ale jak jest to pod dwiema postaciami. Co mi się podobało? Traktowanie dzieci, i to bardzo :) Dzieci jak dzieci, wiadomo - nudzą się, a przez dwie godziny? to już wogóle ;) Dlatego jak takowe się pojawią na Mszy, pani która rozdaje śpiewniki, dzieciom daje kolorowanki - odbite na ksero, na drewnianej deseczce i do tego kredki, tematyka kolorowanki zwiazana z czytaniem na Mszy :) Dziecko ma zajęcie i jest spokój :) Jeszcze w innym kościele (nie pamiętam jaki to był odłam :P) Dzieci miały specjalną salkę, gdzie mogły podczas kazania, iść się pobawić :) Tylko tu Msza trwała ze trzy godziny :( a ja umierałam z nudów :/ Potem, po kościele ludzie schodzili się do salki na kawę, ciacho i pogaduchy :) również fajna sprawa.


Co mi się jeszcze podobało, to Chrzest św. Norwegowie chrzczący dziecko zakładają na siebie ludowe stroje (nie jest to koniecznością ofkors). A dziecko ma długą biała szatę - dzierganą pewnie przez kogoś z rodziny ;) Ślicznie to wygląda! :) W zależności od tego czy chłopiec czy dziewczynka, "sukieneczka" ma różową, bądź niebieską wstawkę - tasiemkę. Chrzest sam podobny jak i u nas. Tylko sam gest wykonywany przez pastora - widoczny na zdjęciach - baaaaaaaaaardzo mi się podoba :) Pastor po ochrzczeniu, bierze dziecko w ręce, obraca w stronę ludzi, unosi do góry (tak aby każdy zobaczył ;) i mówi: "O to nowy chrześcijanin! Ma na imię... Powitajmy go w naszym gronie brawami", niby tak nie wiele, ale jednak jakie to robi wrazenie! Jest to takie szczególne i bardzo miłe. Tego mogli by się nauczyć nasi księża :P bo chrzciny u nas kompletnie mi się nie podobają. Sama jestem chrzestną i same chrzciny raczej źle wspominam :/ takie nijakie były :(

Teraz, od roku w Trondheim są organizowane Msze Św dla Polaków, co niedzielę :) Po polsku i przez księdza Polaka odprawiane, jeszcze do niedawna były co miesiąc. Także, nie jest źle ;)

Pozdrawiam z zimnej, deszczowej Norwegii 
Dagmara :)

poniedziałek, 19 lipca 2010

Szpulka? nie, stoliczek :)


Otóż, co sobie wymyśliłam ostatnio.
Przejeżdżaliśmy samochodem po porcie, podziwiając piękne widoczki ofkors :) Gdzieś po drodze śmignęła mi szpula. Pytam się Męża:
- czy takie to można sobie wziąć?
- A po co ci?
- Na stoliczek :) można? :)
- Jak są puste, idą na śmieci, więc w sumie można, na jaki znowu stoliczek? O.o
O taki:


Jak już wspominałam, na poprzednim blogu, że w Norwegii czeka na mnie gazetka Vakre :)
To z niej ta inspiracja :)


Mamy przed domem mini tarasik, tam tylko dwa krzesła. Z domu wytachałam na chwilkę stoliczek do zdjęć - ten z banerka. Ale nie może on stać na dworze, gdyż tu co chwila pada deszcz, a on nie przystosowany do takich klimatów. Więc stolika na tarasie nie było :/ ale "główka pracuje" :) Nie powiem, Mężu pukał się po głowie, i mamrotał pod nosem, że ma żonę wariatkę :)))

Stwierdziłam, że jak na niego trochę deszczyk popada i słoneczko poświeci, to zrobi się ładny :) taki z ośniedziałym nalotem ;) bo teraz, to też mi się do końca nie podoba :) ...

Pasuje do takich nadmorskich klimatów, tylko na razie nie mam nic więcej, aby taki fajny klimat stworzyć :/



A i takie śliczne podusie udało mi się za grosze kupić :)


Widoczki z centrum Trondheim:



i ichna plaża, ludzie na skałkach się opalają :)
No i zagadka: O której godzinie było robione zdjęcie poniżej?


Pozdrawiam,
Dagmara :)

niedziela, 18 lipca 2010

Na wyspie Tautra


Witajcie :)
Cieszy mnie ogromnie, że macie tu ochotę zaglądać ;) i posłuchać co nie co :)

Opuściłam polskie upały i przybyłam do zimnej krainy. Bo na początku było tu 13'C i padał deszcz. Wczoraj za to pogoda dopisała i było ok 30'C. Wybraliśmy się więc na wycieczkę, na wyspę Tautra, gdzie znajdują się ruiny kościoła z 1207 roku.

Obecnie, niedaleko ruin jest klasztor maryjny, gdzie siostry zakonne zajmują się ręczną produkcją mydełek i kremów (tak mi Mąż tłumaczył ;)


Kto by się nie skusił na takie zakupy? 
Krem na obolałe mięśnie ma opakowanie w starym stylu (na zdjęciu nie widać) i na jego froncie znajduje się rysunek owych ruin - plus za pomysłowość ;)


Zakupiliśmy też krem do rąk, cudnie pachnący lawendą. Wanienka mydelniczka też z wyspy, ale już nie u sióstr kupowana. Prawda, ze urocza? :)


Choć za kostkowym mydłem nie przepadam (nie lubię jego zapachu) to te za to nieziemsko pachną. I chciałam się jednym z nich z Wami podzielić :) Potraktujmy to jako candy powitalne na tym blogu :)


Jest to mydełko o zapachu kwiatowym, ma na prawdę śliczny, delikatny zapach :)

Zasady zabawy takie jak zwykle:
Należy dodać komentarz i umieścić u siebie informację o candy, wraz z ostatnim zdjęciem mydełka :) i linkiem do tego bloga

Losowanie w piątek 13-go - sierpień :)

P.S. Mam tu lichawo z internetem, więc zaległości blogowe ponadrabiam jakoś w tygodniu.

Pozdrawiam serdecznie,
Dagmara :)

piątek, 16 lipca 2010

Pod norweskim niebem


Witajcie,
Chciałbym zaprosić Was na mojego nowego bloga.
Na którym będę pisać o życiu w Norwegii. Blog ten i tak będzie typowo wnętrzarski, czyli o durnostojkach ;) ale też i o podróżach, tutejszych zwyczajach itp.


Jak długo będzie mi dane być w Norwegii, będę tego bloga pisać.
Nie wykluczam, że zostanę tu już na zawsze. Czas pokaże.


Na zdjęciach prezenty od Męża - mleczniki w groszki :) i stara walizka :) jupii to już 5 do kolekcji :)

Pozdrawiam póki co ;)
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...