Witajcie :)
Doszły mnie słuchy, że w Polsce dalej upały :/ współczuję - ja nie lubię. Ale znowóż jak jest za zimno o tej porze, też nie dobrze :/ Wczoraj było u nas 9'C !!! Mozecie sobie wyobrazić - zimno! Przed wyjazdem, jak rozmawiałam z Mężem, to mówił: "Zabierz ze sobą kurtkę!" Pot się ze mnie leje z gorąca, a Mąz mi o kurtce gada... No zabrałam z nadzieją, ze jednak mi nie będzie potrzebna. Zdecydowanie za mało zabrałam ubrań na takie temperatury :( miałam nadzieję, ze przyjdzie tu choć trochę ciepła z Polski ;) Niestety. O lecie w Norwegii mówi się: "Lipiec to jeszcze nie lato, a w sierpniu jest już po" haha, bardzo śmieszne... To ja na prawdę nie wiem, czy tu tak różowo będzie na dłuższą metę :P
Ale ja nie o tym miałam, skoro blog o życiu w Norwegii (o mym życiu w NO) to Wam napisze kilkę przemysleń na temat kościoła. To jest już mój 5 wyjazd do tego kraju. Wcześniej mój Mąż z tatą mieszkali troszkę dalej od Trondheim, w Oppdal. Małe sliczne miasteczko turystyczne. My jak to w niedzielę bywa, aby "dzień święty świecić" wybieraliśmy się do kościoła, no ale ichnego, bo naszego w pobliżu nie było. U nich jest protestantyzm. W ten sposób można poznać także ich kulturę.
Do kościoła co niedzielę nie chodzą raczej - tylko jak to u nas przeważnie bywa - od świeta (czytaj ślub, chrzciny...) Tylko u nas na Mszy w nd kościół jest raczej pełen, u nich siedzi tylko garsteczka osób. Na wstępie, po wejściu do kościoła pewna pani daje każdemu śpiewniki. Na tablicy przy ołtarzu już są wypisane nr stron z których to będą śpiewane pieśni. Msza taka trwa do około 2h, co mi się raczej nie podobało :P zwłaszcza, ze nic nie rozumiałam! ;) Komunia św. nie jest co tydzień, ale jak jest to pod dwiema postaciami. Co mi się podobało? Traktowanie dzieci, i to bardzo :) Dzieci jak dzieci, wiadomo - nudzą się, a przez dwie godziny? to już wogóle ;) Dlatego jak takowe się pojawią na Mszy, pani która rozdaje śpiewniki, dzieciom daje kolorowanki - odbite na ksero, na drewnianej deseczce i do tego kredki, tematyka kolorowanki zwiazana z czytaniem na Mszy :) Dziecko ma zajęcie i jest spokój :) Jeszcze w innym kościele (nie pamiętam jaki to był odłam :P) Dzieci miały specjalną salkę, gdzie mogły podczas kazania, iść się pobawić :) Tylko tu Msza trwała ze trzy godziny :( a ja umierałam z nudów :/ Potem, po kościele ludzie schodzili się do salki na kawę, ciacho i pogaduchy :) również fajna sprawa.
Co mi się jeszcze podobało, to Chrzest św. Norwegowie chrzczący dziecko zakładają na siebie ludowe stroje (nie jest to koniecznością ofkors). A dziecko ma długą biała szatę - dzierganą pewnie przez kogoś z rodziny ;) Ślicznie to wygląda! :) W zależności od tego czy chłopiec czy dziewczynka, "sukieneczka" ma różową, bądź niebieską wstawkę - tasiemkę. Chrzest sam podobny jak i u nas. Tylko sam gest wykonywany przez pastora - widoczny na zdjęciach - baaaaaaaaaardzo mi się podoba :) Pastor po ochrzczeniu, bierze dziecko w ręce, obraca w stronę ludzi, unosi do góry (tak aby każdy zobaczył ;) i mówi: "O to nowy chrześcijanin! Ma na imię... Powitajmy go w naszym gronie brawami", niby tak nie wiele, ale jednak jakie to robi wrazenie! Jest to takie szczególne i bardzo miłe. Tego mogli by się nauczyć nasi księża :P bo chrzciny u nas kompletnie mi się nie podobają. Sama jestem chrzestną i same chrzciny raczej źle wspominam :/ takie nijakie były :(
Teraz, od roku w Trondheim są organizowane Msze Św dla Polaków, co niedzielę :) Po polsku i przez księdza Polaka odprawiane, jeszcze do niedawna były co miesiąc. Także, nie jest źle ;)
Pozdrawiam z zimnej, deszczowej Norwegii
Dagmara :)
Dziś w Szczecinie leje jak z cebra. Potoki wody, ale dla spragnionych wody roślin to błogosławieństwo! Ja uwielbiam upały, ale brak deszczu mnie dobijał...wszystko suche jak pieprz.A'propos kościoła...to odwiedzam i katolicki, i protestancki (a dokładnie - ewangielicki) z racji tego, że jesteśmy taką mieszaną rodziną. I faktycznie w kościele ewangielickim dzieci podczas niedzielnej mszy mają tzw.szkółkę niedzielną w odrębnej salce. Myślę, że to jest super rozwiązanie...dzieci się nie nudzą i nie marudzą, w taki a nie inny sposób uczestniczą w życiu kościoła i się uczą. A chrzciny ...właśnie mnie czekają za trzy tygodnie, mojej małej córeczki...już w kościele katolickim.Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńW Krakowie kolejny dzień zapowiada się piekarnikowo, zatem z miłą chęcią odpalę Ci parenaście stopni Celsjusza;)
OdpowiedzUsuńMiły zwyczaj z tym podniesieniem dziecka w czasie chrztu;)
Pisz dużo, tak pięknie się czyta!
OdpowiedzUsuńale ten ksiądz norweski :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki za to co piszesz....pisz więcej :) Swoją drogą, choć jestem katoliczką, to kościół i czynne praktykowanie w nim są nie dla mnie, ale mimo wszystko fajnie jest dowiedzieć się jak te sprawy mają się w innych nacjach. Strasznie ciekawe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja zazdroszczę tego chłodku, mamy dziś 38 stopni i nie da się żyć:(
OdpowiedzUsuńA ja muszę Ci napisać,że moja wyspiarska koleżanka Kinga,która chrzciła swojego synka w Gorzowie Wlk.spotkała się z takim unoszeniem dziecka do tłumu i przywitaniem go,do tego wierni zebrani w Kościele klaskali.
OdpowiedzUsuńMyślę,że powoli i u nas w Polsce takie zwyczaje staną się normą.
Pozdrawiam i biegnę zapisać się na candy,dobrze,że poprawiłaś dodawanie komentarzy w osobnym oknie :)
:) właśnie się zastanawiałam czy kogoś to będzie interesowało ;) mnie ciekawią innych narodów zwyczaje ;) i jak tutaj dowiaduję się, ze można inaczej, wydaje mi się, że może warto o tym napisać? :) także dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńPaulo - to super :) wiesz, wydaje mi się, że taki ksiądz w tym Gorzowie, może był gdzieś na misji wcześniej? :) bo ten nasz trondheimowski ksiądz właśnie kończy swoją misję i wraca do Polski, tu już podobno jest nowy ;) ale jeśli chodzi o tego, to raz byłam na chrzcinach w Oppdal, u Polaków i on przyjechał z Trondheim ochrzcić dziecko i właśnie na Mszy podniósł tak dziecko :) i powitał :) i mam nadzieję, ze jak wróci do PL to będzie to nadal praktykował :)
A co do komentarzy Paulinko to jak się zakłada nowego bloga to w ustawieniach jest coś tam... i teraz przyszło mi na myśl aby zlookać, czy jest weryfikacja słowna itp, więc pozmieniałam :)
A u nas dziś słonecznie :) tylko 12'C :P Pozdrawiam! :)
Zapewniam że dzieci, które są świadome w kogo wierzą (na swój sposób oczywiście)- takie dzieci się nie nudzą w Kościele katolickim. Lubimy oceniać księży ale nie lubimy się za nich modlić. Taka prawda. I zapominamy że to my rodzice jesteśmy odpowiedzialni za przekazywanie wiary. Mamy w Kościele katolickim bardzo duży wybór wspólnot, naprawdę można znaleźć coś dla siebie i się w tym odnaleźć i realizować Boży plan, co wymaga też wysiłku :o) Nie trzeba i nie można czekać tylko na to co księża nam zaoferują, zacznijmy też dawać, organizować, angażować się. KOŚCIÓŁ TO MY.
OdpowiedzUsuńhello my friend! Ciepłe powitanie ^ ^!
OdpowiedzUsuńtwój blog wygląda ładnie 0_0
na drodze,
jeśli chcesz znaleźć unikalne czcionki, można przejść do naszej strony internetowej.
dziękuję
Dag-esz, więcej takich historii z życia wziętych! uwielbiam, czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńJa też chłonę wiedzę o innych krajach i ich obyczajach...więc szczęśliwa jestem Dagmaro,żeś teraz pod tamtym niebem:):):)
OdpowiedzUsuńNorwegię mamy w planach,kuzynka mieszka koło Oslo,Norwega pokochała!Ślub był w Polsce...piękny i właśnie norwescy weselni goście byli w strojach ludowych...oczu nie mogłam oderwać,piękne!!!Pozdrawiam też deszczowo!
Jelonkoo - myślę, że nie nudzą się jak są na Mszy dal dzieci, na innych niestety tak. To źle, że stwierdzam, że coś mi się podoba, bo jest inne? U nas też kościół się zmienia, powoli to idzie, ale jednak. Zgadzam się z Tobą, ze Kościół to My :) i masz rację.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :)
Mam kilka historii do powiedzenia, tylko muszę porobić trochę zdjęć ;)
Pozdrawiam! :)
Świetnie się czyta norweskie opowieści. Idę poczytać poprzednie posty, bo coś przegapiłam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Super że masz możliwość podglądania takich codziennych tradycji. Jednym słowem zwiedzasz kraj jak byś była tubylcem a nie turystą. W Szwecji zwyczaj jest podobny z tym że na szacie dziecka haftuje się imię dziecka i datę chrztu, a szatka przechodzi z pokolenia na pokolenie. Są tak samo długie jak na twoich zdjęciach właśnie po to by jak najwięcej dzieci można było ochrzcić. To dopiero pamiątka. A herbata i ciasto po mszy to bardzo miła tradycja sama chodziłabym do takiego kościoła. !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nikusia
Mieszkamy pod Wrocławiem(jeszcze).Moja córeczka była chrzczona w kościele katolickim i ksiądz chrzcił Ją tak samo! Podniósł do góry i wszyscy zgromadzeni w kościele bili brawo.
OdpowiedzUsuńPięknie tu U Ciebie, pozwolisz ,że przycupnę, poczytam.
Dziękuję Ci , że dzielisz się swoim życiem w Norwegii.
Przed nami decyzja ważna do podjęcia... Myślimy o wyjeździe do N , zbieramy informacje, rozmawiamy, szukamy.
Jeśli masz jakieś rady- chętnie wysłucham.
Dziękuję i pozdrawiam.
Asiami
Dopiero teraz odkryłam Twój blog. Ciekawie piszesz + różne fajne pomysły "do domu". Będę tu częściej zaglądać.
OdpowiedzUsuńA co do zwyczaju z witaniem małych chrześcijan we wspólnocie brawami, to jest to stała praktyka u oo. Dominikanów (przynajmniej w Krakowie). Tam chrzczone były moje dzieci. Pamiętam ten moment, bardzo wzruszający. Poczucie, że jesteśmy wspólnotą, że Kościół to my, nigdy nie było bardziej dojmujące niż wtedy.