Ja - już dawno temu miałam ochotę zrobić sesję zdjęciową ślubnej pary, ale nie taka zwykła, tylko z moją własną stylizacją. Oni - marzyli o zimowym plenerze. I choć są 3 lata po ślubie, to zdjęć plenerowych nie mieli. Bo w grudniu, gdy tyle się w ich życiu działo, nie zdążyli ich zrobić...
Umówiliśmy się więc, że jak tylko spadnie śnieg, to zrobimy zdjęcia. Musieliśmy zaczekać do soboty, pech chciał, że w sobotę śnieg zaczął topnieć... wieczorem za to padał jak oszalały! Sesja odbyła się więc w niedzielę. Choć nie wiem czy to dobry pomysł, bo było +1'C, śnieżyca za śnieżycą... a w takich warunkach zdjęć się robić nie da :/ Padał bardzo mokry śnieg, który przemoczył nam ubrania, ale coś z tej sesji dało się wyciągnąć...
Wymyśliłam sobie, że zawieszę na drzewie wieniec wiklinowy z kryształkami. Na jednym ze spacerów z Anielką, znalazłam ugiętą gałąź (patrz wyżej) i już wiedziałam, że w tym miejscu zrobimy zdjęcia...
Ale tak patrząc na te zdjęcie powyżej, to jednak nie do końca jestem zadowolona z tła... za bardzo zlewa się z dekoracjami na stole... (i nadchodziła śnieżyca jak widać ;/ ) Ale może macie jeszcze jakieś uwagi? z chęcią się dowiem :)
Jak widać stół wykorzystałam do niecnych celów :> Może tego nie widać dobrze, bo biedak jest cały mokry (przez co nabrał kolorów), ale przeszedł ostre (ręczne) szlifowanie. I jest śliczny! :> ale myślę tu jeszcze o lekkim pobieleniu go...
Ale co tam stół w tej chwili, moja piękna, młoda - stara para :)))
Miałam w głowie jeszcze kilka kadrów, ale musieliśmy uciekać... Może następnym razem? :)
Aniu i Przemku - dziękuję :*
Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)