wtorek, 30 listopada 2010

Panie, Panowie - decha!!!

Pod tytuł:
"W dechę, czyli swoisty urok brzydoty" - cz. II - "norweska" ;)

Dla niewtajemniczonych i pragnących poznać cz. I odsyłam tu - klik


"Decha" to w sumie kilka dech składających się kiedyś na drzwi wejściowe (może i niech Tacie będzie) do "chlewiku" :P (z tyłu jest deska łącząca po przekątnej) a tak ją wykorzystałam:


Tak jak i poprzednią na tło do haftów :) Przy okazji mogłam w końcu wykorzystać dwa uchwyty do latarenek, które w moim "polskim" pokoju nie mogły sobie znaleźć specjalnie miejsca (jedna wisiała nad łóżkiem). Myślę, że dobrze im tutaj :) Poniżej moje hafty w ramkach, które pierwotnie były zielonkawe - jak ta z konikiem na biegunach, ale nie pasowały mi kolorystycznie do koncepcji, więc pomalowałam na biało i obdarłam brzegi:
 

A poniżej zbliżenia i taki komentarzyk przy okazji: często dostaję od Was mejle z pytaniami:
- czy mogę Wam nadesłać wzór haftu? 
Ja z reguły nie mam wzoru, tylko haftuję ze zdjęcia - także macie moje osobiste pozwolenie na haftowanie z moich zdjęć ;) haha, tylko miło by mi było, jakbyście napisali, że wzorek macie "ode mnie" ;) jak już pokażecie na blogu, i tyle :) 
- Drugie pytanie to skąd biorę te zdjęcia/wzory? 
odpowiedź jest prosta - z internetu :) czasem jak się wciągnę to godzinami siedzę i szukam jakichś fajnych wzorków, wpisuję hasło w google, w grafice - z reguły po angielsku i szukam, szukam... i czasem coś fajnego znajdę :)))





Także tak słodko mamy nad łóżkiem - z miłymi sentencjami na "dzień dobry" i na "dobry wieczór" ;)


I nasze "królewskie łoże" z ikei. Strasznie marzył mi się EKTORP - klik również ikeowski, taki 3-osobowy i rozkładany do spania. Kanapa ma swój urok i te pokrowce do wymiany - ach... może stać w salonie, a jak goście się pojawią to zawsze mieliby gdzie spać :) Na razie posłużyłaby jako nasze łóżko,ale... nie dość, że zachwytem do niej pałałam tylko ja (!!!) bo szanownemu małżonkowi coś się nie widziała... to jeszcze jak się położył w sklepie na rozłożonej, to stwierdził: "Kochanie - nigdy!"... 
chlip, chlip... 
Dlaczego? bo jest cholernie nie wygodna do spania :( Przyznaję z bólem serca :( Czuć pod plecami każde złącze :/ jest miękka, nie do spania jednym zdaniem...
A nie muszę chyba nikomu pisać jak ważne jest łóżko? ;) Ostatnio puszczano w tele fajną reklamę ikei o łóżkach właśnie (ta szwedzka, z dziećmi) więc wiecie o co chodzi... :P Naszym łupem okazał się HEMNES - klik. Taki skandynawski styl, więc coś dla Dagmary :) O dziwo Małżonkowi się spodobało :) Za dnia jest kanapą, w nocy łóżkiem 160x200cm. Ciekawy design. 

Ma niestety wady. Jest na dwa cienkie materace... a my kupiliśmy grube. Jak robi się z niego "kanapę" i nakłada jeden materac na drugi, to robi się trochę za wysoko do siedzenia :/ Można jeden z nich odłożyć w inne miejsce (jak się je ma :P). Oczywiście wiedzieliśmy, że będzie wysoko, ale cenimy sobie dobre materace, wygodę i wyspanie się :P Materac musiał być twardy! bo nie znosimy, miękkich... No i następna wada - jak twardy i zatem gruby materac, to i ciężki, więc jak "składa się" łóżko to jeden z nich należy zdjąć, aby wsunąć szufladę, bo jak jeden jest na drugim to nie można jej wsunąć :( takie moje sugestie, jakby komuś się takowe zamarzyło ;)

Mi się jeszcze do niego marzy stos poduch, ale to sobie z PL nasze przywieziemy i będzie można oprzeć się na miękkim :) Poniżej zdjęcie, które nie powinno tu zaistnieć... bo takie depresyjne jest... Tak wcześniej wyglądała ta ściana, urządzona "po męsku"... może lepiej nie komentujcie? :P Przyznaję trochę bałaganu ja zrobiłam, jak przyjechałam i nie miałam za bardzo gdzie się rozlokować... ale te śrubki, baterie itp na wierzchu - grrr... i brak klimatu, ale pomału robi się nastrojowo, choć i tak szukamy innego mieszkania...  a znaleźć te odpowiednie, eh :P 


Pozdrawiam serdecznie,
Dagmara :)

poniedziałek, 29 listopada 2010

Rabusiem być...


Pamiętacie jak pisałam o domku, który chcieliśmy kupić za grosze? ;)
W odpowiedzi dostaliśmy, że domek będzie zburzony, a ziemia na sprzedaż, za jakieś 2mln kr. Wyglądał tak:


Może nic szczególnego, ale pomalować go np. na biało z niebieskimi okiennicami, ramami okien i drzwiami wejściowymi - tak jakoś mi się marzy :) - zrobić "jakoś" zagospodarowanie terenu i byłoby FAJNIE. Widoki z okien, które rozciągają się w lewą stronę od budynku - niebiańskie:


W środku duży salon z kominkiem (o tak tak!!! :)


Pomalować deski na biało - tzn. rozbielić jak witrynkę ;) Dobra koniec marzeń! I to nie jest tak, że mamy tu nagle lato ;) zdjęcia są bodajże z czerwca. Domek był zabity dechami, ale ciekawscy poodrywali co nieco  i "można było"  wejść do środka, co też uczyniliśmy. Było tam trochę śmieci jak widać na zdjęciu powyżej, trochę mebli, poniszczone wszystko. Wróciliśmy z pustymi rękami, i mieliśmy po coś wrócić, ale nie udało nam się w sierpniu - przed wyjazdem do Polski. Za to teraz - tak. Tak wygląda zdjęcie robione w czwartek - wieczorem:


Domek zniknął z powierzchni ziemi... Na szczęście udało nam się odwiedzić go, nim kompletnie zniknął. Niestety z wrażenia zapomniałam aparatu i nie pokażę Wam zdjęć jak wyglądał, gdy go "rozbierano": połowa domku, porozrzucane jakieś rzeczy... koparka, dwa kontenery. Obok stała jeszcze cała komórka, do której wcześniej nie wchodziłam... a tam SAME SKARBY :) Była gdzieś 21.00, siarczysty mróz i pełnia - dzięki niej było widno - bo też śnieg dookoła. Skoro miało to wszystko iść na śmieci, zostać przez jakąś koparę zniszczone - przygarnęłam sobie te rzeczy ;) bez żadnych skrupułów :P Dla zwykłego śmiertelnika to śmieci, które może i by trafiły do mojej klamociarni i tam musiałabym zapłacić za nie "trochę":


A wcześniej tam robiłam zakupy i nabyłam ramę okienną - inną niż na zdjęciu, większą -  i wspomnianą dechę o której wkrótce na blogu :) Straszliwie marzył mi się stary zagłówek! i proszę marzenia się spełniają! :))) - na razie szoruję go mleczkiem. Na ramę okienną też od dawna choruję - dlatego też kupiłam :/ ale obie się przydadzą :)

Nie ma to jak mój Tato - i założę się, że jak też wiele osób, które tu zaglądają od niedawna i "nie kumają czaczy" i terminu "wrażliwa inaczej" ;) - popukają się po głowie i stwierdzą: Wariatka :) - zachwyca się śmieciami :))) Mój Tato, który specjalnie nie zna moich upodobań, po zobaczeniu dechy, czyli starych drewnianych drzwi, spytał: "I wy jeszcze za to zapłaciliście???!!! O.o za ten "chlewik"???" (Wypraszam sobie :P) niestety Tato zaczął tak nazywać mój pokój :( ja już tu nie napiszę kto ma u siebie chlewik... Nie mógł się nadziwić, że coś takiego może się podobać... Rama okienna wyglądałaby "jakoś" wg. niego - jakbym ją pomalowała... A mi się ona podoba właśnie taka odrapana! :P Także nie mam łatwo... nie wiem czy komentarze do mych dziwnych upodobań powinnam przemilczeć? czy też się bronić... tylko nie wiem po co ;)

Wszystkich skarbów nie pokazałam. Jak się urządzę to będą się na pewno przewijać na zdjęciach :) Urzekł mnie ten stalowy klosz, który widzicie na powyższym zdjęciu, i na pierwszym jego cudowny uchwyt!!! :) Jak myślicie - do czego służył? może trzymano pod nim chleb? Bo tylko to przychodzi mi do głowy. Nie wiem jeszcze do czego go wykorzystać, macie jakieś pomysły?
 

Jak domek stał już bez dachu, to na podłodze, wśród różnych śmieci, były porozrzucane stare nuty. Porozrywane, błyszczały się jak brokat od mrozu. Ile dało się to wyzbierałam. Trafiły mi się prawdziwe perełki!!! bo z 1890 i 1891 - też rozerwane, po jednym utworze...


Stare, kilku stronicowe gazety z 1904 r.



Zabrałam także gazety dla pań z 1955 r. Myślę, że w domku mieszkał kiedyś architekt, bo było też trochę z 1922 r.  rzutów, przekrojów - wykreślanych ręcznie, porozrzucanych tu i tam... niestety nie zdążyłam ich zabrać :(

Także - rabusiem być czasem można i ocalić od zapomnienia, to co już dawno zapomniane...
Pozdrawiam :) - nie marudźcie! ja mam minus10-12'C za oknem ;)
Dagmara

piątek, 26 listopada 2010

Gdy fioletem osnute są dni


Witajcie :)
Pamiętacie o tym, że w tą niedzielę zaczyna się adwent? U mnie co prawda nie fioletowo, tylko w bordach i czerwieniach. Tutaj w Norwegii, chyba we wszystkich sklepach z dekoracjami, sprzedawane są teraz cyferki "1,2,3,4", które przyczepia się do świec, są też świeczki w promocji, np bordowym kolorze, lub też fioletowym. Myślę, że więcej tutaj adwentowych dekoracji, promocji "krzyczących" że adwent "tuż tuż" niż u nas w Polsce - gdzie można kupić adwentowy świecznik na okno i gdzie jeszcze mało gdzie jest napisane, że on "adwentowy" i ludzie przeważnie zapalają go w oknie na kilka dni przed Bożym Narodzeniem :P U mnie takowy też będzie się palił w oknie - już w niedzielę :)

Przy okazji mała odsłona regału z naszego pokoiku, który ostatnio też bieliłam :) Konik na biegunach "światowiec" przybył ze mną z Polski - w walizce ;) tego dużego (pokazywanego na zaklinaczce) musiałam zostawić :( ale zabiorę następnym razem ;)


Świeczki będą na talerzyku - bez obaw ;)
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę :)
Dagmara

środa, 24 listopada 2010

Świecznik w zimowej oprawie, hafty


Witam Was cieplutko,
Wiem, że troszkę mnie tu nie było, ale czas mi tak szybko pędzi, a ja mam ręce pełne roboty. O 8.00 rano tu jest tak ciemno, że bez szans - nie wstanę... i o 16.00 też już mrok :( u Was też tak szybko? Wiem, że dziś w PL śnieżyk sypał. Mam tu TVP Polonia od 3 tygodni - jedyny polski program (ale to dobrze bo jak oglądam norweską tele to uczę się angielskiego - oni tu nie dają lektora, tylko napisy norweskie, co ma swe plusy bo język ang. wpada wtedy w ucho, a dużo tu puszczają filmów i serialów w tymże języku, norweskie programy też oglądam czasem - osłuchuję się z językiem ;) u mnie śnieg nie pada, za to mamy dziś -8'C.

Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa. Dziś odbyło się ostatnie pożegnanie mojej Babci. Boli mnie to, że nie mogłam tam być, że nie mogłam odwiedzać jej w szpitalu w ostatnich dniach życia... Ostatnio widziałam ją miesiąc temu, 24 października, nie wiedziałam że to ostatni raz... Za miesiąc Wigilia i pierwsze Święta bez niej... Wiem, że takie jest życie. Choć mi smutno, to nie załamuję się, bo wierzę w życie wieczne :)

Ostatnio brałam się za wszystko i za nic, więc za bardzo nie miałam co pokazać. Dlatego teraz prezentuję świecznik. Udekorowany koralikami, filcowymi gwiazdkami i śnieżynkami i świeczkami (te z ikei jakby co):



Jest zimowy, ok? nie świąteczny :P Nie ma tu bombek itp. Śnieżynki kocham - o czym jeszcze będę nie raz pewnie pisać ;) A że śnieg za oknem mam, to mogę w końcu ten motyw wykorzystywać i się nim otaczać :)
Przy okazji fragment naszego pokoju, który w końcu przestał na mnie działać depresyjnie:


Nad łóżkiem decha :))) o której wkrótce napiszę. Do pisania i pokazania mam dużo, może uda mi się w najbliższym czasie trochę nadrobić.


Powyżej uchwyty z których sobie wymodziłam wieszak (pokażę).


A ten hafcik trafił ostatnio do maleńkiej Oliwii, urodzonej w Norwegii, w lipcu. Ale dopiero teraz udało nam się ją odwiedzić, no i jej rodziców :) Z reszt jak tu byłam ostatnim razem, poznałam trochę osób (znajomych Męża - Polaków) w podobnym wieku do naszego, którzy układają tu sobie jakoś życie. Nie planują powrotu póki co. I cieszy mnie fakt, że to fajni ludzie :) a to już jakieś plusy dodatkowe mieszkania tutaj.


Zaczęłam też haftować cosik i eh, okazało się, że do ramki mi się nie zmieści :/ i zmieniłam kanwę na tą o mniejszych oczkach (czy jak to się tam mówi?). Także sama nie wiem już co mam robić haftować, bielić, sprzątać, prasować...? :P

Trzymajcie się cieplutko. Dziękuję za każde odwiedziny, fajnie wiedzieć, że tyle osób czyta mnie spod norweskiego nieba, albo przynajmniej kojarzy tę krainę z autopsji :)
Dagmara

wtorek, 23 listopada 2010

Są takie chwile...


Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw,
mieszkańcy chwały wszyscy święci Boży;
Z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie,
Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie.

Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
Aż przed oblicze Boga Najwyższego. (...)



Piękna pieśń żałobna, która powinna być śpiewana radośnie, gdy ktoś zmierza na spotkanie z Panem, jednak śpiewana smutnym głosem, bo nam smutno, że nasza wędrówka na ziemi z tą osobą dobiegła końca...

Wczoraj odeszła moja Babcia.

środa, 10 listopada 2010

Witrynka - postarzanie bieleniem - kursik


No dobra, wpadłam :P Mam zajęcie, baaa żeby tylko jedno. Nie mam w co ręce włożyć. Ale żeby nie było, że tylko "mówię" to Wam pokaże mój nabytek - witrynkę. Od dawna o takiej marzyłam, na swej drodze napotykałam już wiele - ale w Polsce, w moim pokoju nie miałam gdzie jej powiesić, to nie kupowałam a i cenowo 150zł jakoś mnie nie zachęcało... Ten nabytek jest z Fretexu, to sieć sklepów "ciuchlandów" i używanych mebli w jednym. Czasem można trafić na rarytasiki ubrankowe, zasłonkowe i meblowe - za grosze, także te sklepy to cuś dla mnie, dużo tam klamoci, czasem też droższych, ale te cacko kupiliśmy za jedyne 50 koron - 25zł :))) I na dodatek witrynka jest większa trochę od tych co napotykałam.

Wiele osób pyta mnie o to jak bielę meble, dlatego też pokrótce objaśnię co i jak :)

Bielenie drewnianych mebli
Co nam jest potrzebne?

* ze dwie gąbeczki kuchenne - nówki sztuki nieśmigane rzecz jasna ;)
* biały akryl - może być do drewna z puszki, może być do malowania obrazów z tubki... jeden grzyb ;)
* pojemniczek z wodą
* mały pędzelek
* przydadzą się rękawiczki jednorazowe - no chyba, że ktoś lubi mieć bezpośredni kontakt z tworzywem - jak ja ;) - i potem chodzić z białymi palcami i szorować je klika dni... :P
* papier ścierny i szmatka

Na me szczęście półeczka nie była uprzednio lakierowana i nie musiałam męczyć się ze zdzieraniem lakieru ;) ale lekko ją przetarłam papierem i wytarłam mokrą szmatką. Jak można bielić? Np. jedną gąbeczkę moczycie w wodzie i przecieracie drewnianą powierzchnię - tak by ją nawilżyć, następnie drugą gąbeczkę maczacie w farbie i przecieracie po mokrej powierzchni o tak:


I zwyczajniej w świecie rozsmarowujecie białą farbę po mokrej powierzchni - UWAGA - robimy to wzdłuż słojów! :) Efekt jaki chcecie uzyskać zależy od Was, czy bardziej biała czy mniej... zależy od ilości farby, zawsze też możecie nałożyć drugą warstwę w razie czego...


Pędzelek polecam do kącików i mniejszych fragmentów, które maluję rozwodnioną farbą. To co widać poniżej roztarłam gąbeczką ofkors :) A najlepiej to w ogóle zacząć od kącików a potem rozsmarowywać farbę na większej powierzchni - taka moja rada :)


Poniżej widać jak wygląda np: fragment "żółtego drewna" i wybielonego - ja ten efekt bardzo lubię i tak też mam zamiar potraktować szafę i inne meble :) Szafa na razie idzie w odstawkę, bo zajmuję się naszym pokojem, ale przyjdzie czas i na nią :)


I wybielona szafeczka:


 Może do końca efektu nie widać, bo zdjęcie w sztucznym świetle robione i takie bez aranżacji - ale wszystko w swoim czasie ;) Tu zbliżenie, słoje przebijają przez powierzchnię akrylu:


Co jeszcze Wam pokażę to świecznik, który kupiłam też już spory czas temu, w tej samej klamociarni co szafę. Ale nie miałam co z biedakiem zrobić i poszedł na jakieś dwa lata do maminej piwnicy, jak D. Jechał samochodem do norweskiej krainy to mu go spakowałam i teraz będę mogła w końcu zrobić z niego użytek :) Takowe świeczniki często wiszą nad stołami w Norwegii - czasem widziałam przez okno na wieczornym spacerze :P U mnie na razie zawiśnie w kąciku pokoju. Był czarny:


Tu po zetknięciu z puszką białej farby:


Malowałam gąbeczką - tzw. tapowanie i będą go ozdabiać :) tzn zawisną na nim filcowe serduszka, gwiazdki itp. i koraliki. Mam już czerwone duże świece. Święta się zbliżają, mnie ten nastrój pomału ogarnia. Dekoracje świąteczne są z reguły w kolorze czerwonym, a że ja mam zasłonki w biało-czerwoną krateczkę to pokój nasz będzie w bielach i dodatkach czerwonych - ale wszystko w moim stylu :)

A tu nasz samochodzik - kilka dni temu ;)


Teraz śnieg nie pada, ale od kilku dni mamy mróz - 5'C więc to co spadło nie topnieje. Zimowa kraina jednym zdaniem :)

Pozdrawiam,
Dagmara :)

niedziela, 7 listopada 2010

O zimie i o smutkach...

Długo na zimę nie musiałam czekać. Sypie u nas już od piątku wieczora. Wczoraj byliśmy na lotnisku, po mojego tatę, który był na tydzień w Polsce. O tyle dobrze bo mógł odebrać moje praffko, na które czekałam dwa tygodnie. I jak wracaliśmy do domu to prowadziłam już ja. Choć D. trochę się obawiał. Właśnie dlatego, że zaczęło śnieżyć! Drogi były już śliskie, a ja w końcu uczyłam się jeździć jesienią, czasem deszcz padał, ale o śniegu nie było mowy. Także nie ma to jak odebrać "papierek" i jeździć w taką pogodę ;) ale udało się. Aaa i było już ciemno jak prowadziłam, a nocne jazdy miałam tylko raz... Zimę lubię, śnieg też - więc wcale mi nie przeszkadza to co dzieje się teraz za oknem ;) tak było wczoraj:


A to zdjęcie robiłam dzisiaj i ciągle sypie! temp. ok -1'C


Na tę chwilę co mogę Wam zdradzić, to to że byłam w klamociarni, tej swojej ulubionej i kupiłam kilka gratów, D. zakupami nie był zachwycony, bo jednak to dla niego "śmieci" :/ aczkolwiek akceptuje te moje paranoje, ale co ja się muszę nagadać czasem. Niedługo pędzel i biały akryl idzie w ruch, więc niebawem Wam pokaże to co wymodzę.

I tak to w życiu bywa, że są i radości i smutki. Na wielu blogach ostatnio - do których lubię zaglądać, czytałam o tym, że komuś zmarła babcia, dziadek, ktoś jest w szpitalu... Niestety moja jedyna Babcia kilka dni temu również trafiła do szpitala, miała udar, jest bardzo źle... I takie jest życie, gdy się jest baaardzo daleko, nawet nie mogę jej odwiedzić w szpitalu, przytulić...

Trzymajcie się cieplutko,
Dagmara
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...