Pewnie każdy z Was, miał okazję zjeść ciasteczka, o kształcie orzeszka z nadzieniem w środku :) Ja pamiętam je z podstawówki, jak kiedyś kolega z klasy, przyniósł je na imprezę andrzejkową, potem po kilku latach robiłam je z moim D. bo okazało się że jego znajomi mieli maszynkę do ich wypiekania - przywiezioną z Rosji ( u nas jakoś nie można było jej dostać, a internet wówczas raczkował ;)
I tak jakoś ze 3 lata temu, gdy przez ten internet dało się ją zamówić - maszynka znalazła się u mojej mamy i się kurzyła, w ogóle nie używana...
Więc postanowiłam upiec troszkę orzeszków na te święta :)))
Przepis zaczerpnięty stąd - klik. Tylko ja do nadzienia nie dałam ani kakao, ani wiórków kokosowych tylko ziarenka z laski wanilii :) Taka maszynka do orzeszków wygląda tak:
I ciasteczka wypieka się nad palnikiem. Wszystkim smakują i trzeba je schować, by do świąt nie zniknęły :P Myślę więc o wersji elektronicznej dla nas ;)
I czwarte opowiadanie dla Was - w IV-tą niedzielę adwentu:
Opowieść wigilijna: Miejsce w Raju
Wiele lat temu, w północno-wschodniej Brazylii, żyło sobie
pewne ubogie małżeństwo. Jedna kura - to wszystko, co posiadali. Tylko
dzięki jajkom,
które znosiła udawało im się jakoś wiązać koniec z końcem.
Jednak w wigilię Bożego Narodzenia kura zdechła. Mąż, wiedząc, że pieniędzy, które im zostały nie wystarczy nawet na najskromniejszy posiłek, udał się po poradę do księdza.
Ksiądz, zamiast dać mu pieniądze, powiedział tylko:
"Zawsze jest tak, że gdy Bóg zamyka przed człowiekiem jakieś drzwi, uchyla też jakieś okno. Za pieniądze, które masz, nie kupisz prawie nic. Idź więc na targ i kup pierwszą rzecz, jaką ci ktoś za nie zaoferuje. Ten zakup będzie miał moje błogosławieństwo, a ponieważ Boże Narodzenie to czas cudów, wydarzy się coś, co zmieni twoje życie na zawsze.
Mężczyzna nie był do końca przekonany co do słuszności takiego rozwiązania, ale i tak udał się na targ. Jeden z handlarzy zauważył, że mężczyzna błąka się bez celu i spytał, czy czegoś szuka.
"Nie wiem. Nie mam wiele pieniędzy, ale ksiądz polecił mi pójść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką mi ktoś zaoferuje."
Handlarz był bardzo bogaty, lecz mimo to nigdy nie przepuścił okazji by zarobić, choćby zysk był niewielki. Wziął monety od mężczyzny i w zamian dał mu kawałek papieru, na którym coś pośpiesznie zapisał.
"Dobrze, że posłuchałeś rady tego księdza! Zawsze miałem dobre serce, a dziś, w ten świąteczny dzień, sprzedaję ci moje miejsce w Raju. Oto akt własności!
Mężczyzna wziął karteczkę i odszedł, handlarz zaś pojaśniał z dumy, zadowolony z kolejnej udanej transakcji. Wieczorem tego dnia, podczas przygotowań do kolacji wigilijnej w domu pełnym służby, opowiedział tę historię swojej żonie, dodając, że dzięki takiej właśnie bystrości umysłu udało mu się zgromadzić wszystkie swoje bogactwa.
"To haniebne!" stwierdziła jego żona "Żeby zachowywać się w ten sposób i to w dniu narodzin Jezusa! Idź do domu tego człowieka i odzyskaj ten papier, albo twoja noga nie postanie w moim domu nigdy więcej!"
Zaniepokojony gniewem żony handlarz postanowił zrobić to, co mu poleciła. Wypytywał tu i tam o mężczyznę z targu, aż w końcu udało mu się trafić pod właściwy adres. Gdy wszedł, ujrzał mężczyznę i jego żonę siedzących przy stole. Stół był zupełnie pusty, jeśli nie liczyć leżącego na nim kawałka papieru.
"Przyszedłem, ponieważ postąpiłem źle." powiedział handlarz. "Oto wasze pieniądze. Oddajcie mi to, co wam sprzedałem."
"Nie zrobiłeś nic złego," odparł mężczyzna. "Posłuchałem rady księdza i wiem, że to, co od ciebie kupiłem, jest błogosławione."
"Ależ to tylko skrawek papieru! Poza tym, nikt nie może odsprzedać swojego miejsca w Raju. Jeśli chcesz, dam ci za niego dwa razy więcej, niż zapłaciłeś."
Jednak ubogi mężczyzna odmówił, ponieważ nadal wierzył, że wydarzy się cud. Handlarz stopniowo podbijał swoją ofertę, aż w końcu zaproponował sumę dziesięciu złotych monet.
"To nie wystarczy," powiedział mężczyzna, "aby zapewnić mojej żonie życie, na jakie zasługuje, potrzebuje stu złotych monet. Na taki właśnie cud czekam w tę wigilię."
Zrozpaczony handlarz, wiedząc, że jeśli będzie dłużej zwlekał, nikt w jego własnym domu nie zje tego dnia kolacji wigilijnej, ani nie uda się na pasterkę. W końcu zapłacił więc sto złotych monet, by odzyskać swój kawałek papieru. Oczekiwany przez ubogie małżeństwo cud się wydarzył. Jeśli zaś chodzi o handlarza, zrobił dokładnie to, o co prosiła go żona. Jednak żoną handlarza targały wątpliwości - może była zbyt surowa w stosunku do swojego męża?
Tuż po pasterce udała się do księdza i wszystko mu opowiedziała.
"Ojcze, mój mąż spotkał człowieka, który twierdził, że kazałeś mu iść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką ktoś mu zaoferuje. Mój mąż, widząc w tym szansę na łatwy zarobek, sprzedał mu za kilka monet zabazgrany kawałek papieru, jako dowód sprzedaży swojego miejsca w Raju. Powiedziałam mężowi, że nie ma pojawiać się w domu dopóki nie odzyska tego kawałka papieru. Skończyło się tak, że mój mąż musiał zapłacić sto złotych monet, by dostać go z powrotem. Czy nie posunęłam się za daleko? Czy miejsce w Raju naprawdę kosztuje aż tyle?"
"Po pierwsze, dzięki tej historii twój mąż mógł wykazać się ogromną hojnością - i to dziś, w najważniejszy dzień w chrześcijańskim kalendarzu. Po drugie, stał się narzędziem w ręku Boga, dzięki któremu dokonał się cud. Jeśli zaś chodzi o odpowiedź na twoje pytanie: w chwili, gdy twój mąż sprzedał swoje miejsce w Raju za kilka marnych groszy, nie było ono warte nawet tyle. Jednak fakt, że odkupił je za sto złotych monet tylko po to, by uszczęśliwić swoją żonę sprawił, że teraz warte jest dużo, dużo więcej.
Jednak w wigilię Bożego Narodzenia kura zdechła. Mąż, wiedząc, że pieniędzy, które im zostały nie wystarczy nawet na najskromniejszy posiłek, udał się po poradę do księdza.
Ksiądz, zamiast dać mu pieniądze, powiedział tylko:
"Zawsze jest tak, że gdy Bóg zamyka przed człowiekiem jakieś drzwi, uchyla też jakieś okno. Za pieniądze, które masz, nie kupisz prawie nic. Idź więc na targ i kup pierwszą rzecz, jaką ci ktoś za nie zaoferuje. Ten zakup będzie miał moje błogosławieństwo, a ponieważ Boże Narodzenie to czas cudów, wydarzy się coś, co zmieni twoje życie na zawsze.
Mężczyzna nie był do końca przekonany co do słuszności takiego rozwiązania, ale i tak udał się na targ. Jeden z handlarzy zauważył, że mężczyzna błąka się bez celu i spytał, czy czegoś szuka.
"Nie wiem. Nie mam wiele pieniędzy, ale ksiądz polecił mi pójść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką mi ktoś zaoferuje."
Handlarz był bardzo bogaty, lecz mimo to nigdy nie przepuścił okazji by zarobić, choćby zysk był niewielki. Wziął monety od mężczyzny i w zamian dał mu kawałek papieru, na którym coś pośpiesznie zapisał.
"Dobrze, że posłuchałeś rady tego księdza! Zawsze miałem dobre serce, a dziś, w ten świąteczny dzień, sprzedaję ci moje miejsce w Raju. Oto akt własności!
Mężczyzna wziął karteczkę i odszedł, handlarz zaś pojaśniał z dumy, zadowolony z kolejnej udanej transakcji. Wieczorem tego dnia, podczas przygotowań do kolacji wigilijnej w domu pełnym służby, opowiedział tę historię swojej żonie, dodając, że dzięki takiej właśnie bystrości umysłu udało mu się zgromadzić wszystkie swoje bogactwa.
"To haniebne!" stwierdziła jego żona "Żeby zachowywać się w ten sposób i to w dniu narodzin Jezusa! Idź do domu tego człowieka i odzyskaj ten papier, albo twoja noga nie postanie w moim domu nigdy więcej!"
Zaniepokojony gniewem żony handlarz postanowił zrobić to, co mu poleciła. Wypytywał tu i tam o mężczyznę z targu, aż w końcu udało mu się trafić pod właściwy adres. Gdy wszedł, ujrzał mężczyznę i jego żonę siedzących przy stole. Stół był zupełnie pusty, jeśli nie liczyć leżącego na nim kawałka papieru.
"Przyszedłem, ponieważ postąpiłem źle." powiedział handlarz. "Oto wasze pieniądze. Oddajcie mi to, co wam sprzedałem."
"Nie zrobiłeś nic złego," odparł mężczyzna. "Posłuchałem rady księdza i wiem, że to, co od ciebie kupiłem, jest błogosławione."
"Ależ to tylko skrawek papieru! Poza tym, nikt nie może odsprzedać swojego miejsca w Raju. Jeśli chcesz, dam ci za niego dwa razy więcej, niż zapłaciłeś."
Jednak ubogi mężczyzna odmówił, ponieważ nadal wierzył, że wydarzy się cud. Handlarz stopniowo podbijał swoją ofertę, aż w końcu zaproponował sumę dziesięciu złotych monet.
"To nie wystarczy," powiedział mężczyzna, "aby zapewnić mojej żonie życie, na jakie zasługuje, potrzebuje stu złotych monet. Na taki właśnie cud czekam w tę wigilię."
Zrozpaczony handlarz, wiedząc, że jeśli będzie dłużej zwlekał, nikt w jego własnym domu nie zje tego dnia kolacji wigilijnej, ani nie uda się na pasterkę. W końcu zapłacił więc sto złotych monet, by odzyskać swój kawałek papieru. Oczekiwany przez ubogie małżeństwo cud się wydarzył. Jeśli zaś chodzi o handlarza, zrobił dokładnie to, o co prosiła go żona. Jednak żoną handlarza targały wątpliwości - może była zbyt surowa w stosunku do swojego męża?
Tuż po pasterce udała się do księdza i wszystko mu opowiedziała.
"Ojcze, mój mąż spotkał człowieka, który twierdził, że kazałeś mu iść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką ktoś mu zaoferuje. Mój mąż, widząc w tym szansę na łatwy zarobek, sprzedał mu za kilka monet zabazgrany kawałek papieru, jako dowód sprzedaży swojego miejsca w Raju. Powiedziałam mężowi, że nie ma pojawiać się w domu dopóki nie odzyska tego kawałka papieru. Skończyło się tak, że mój mąż musiał zapłacić sto złotych monet, by dostać go z powrotem. Czy nie posunęłam się za daleko? Czy miejsce w Raju naprawdę kosztuje aż tyle?"
"Po pierwsze, dzięki tej historii twój mąż mógł wykazać się ogromną hojnością - i to dziś, w najważniejszy dzień w chrześcijańskim kalendarzu. Po drugie, stał się narzędziem w ręku Boga, dzięki któremu dokonał się cud. Jeśli zaś chodzi o odpowiedź na twoje pytanie: w chwili, gdy twój mąż sprzedał swoje miejsce w Raju za kilka marnych groszy, nie było ono warte nawet tyle. Jednak fakt, że odkupił je za sto złotych monet tylko po to, by uszczęśliwić swoją żonę sprawił, że teraz warte jest dużo, dużo więcej.
Paulo Coelho
(na podstawie opowieści chasydzkiej Davida Mandela)
Tłumaczenie z języka angielskiego: Alicja Mokrzycka
za dzień, za dwa ma dotrzeć i tu..."
Kochani!
życzę Wam wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia!
Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)
Fajna ta maszynka, pierwszy raz ją widzę:)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że wszyscy ją znają ;)
UsuńDziękuję że pokazałaś tę maszynkę do pieczenia ciasteczkowych, orzeszkowych skorupek, bo nie miałam pojęcia jak to się piecze . U Ciebie nastrojowo i cudnie wpadam więc z kolędą i życzę zdrowych i pogodnych Świat - Ala z Czarnego Dunajca :o)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńA ja byłam przekonana, że maszynka jest znana ;) elektryczna wygląda inaczej, a my w NO nie mamy palników na gaz, więc chyba kupimy taką, bo i pewnie lepiej się wypieka :)
hej,
OdpowiedzUsuńa możesz podać przepis na masę do orzeszków bo poszukuje własnie takiego bez kakao bo mój synek uczulony.
No ale właśnie w tym linku jest przepis na ciasto i nadzienie! ;)
UsuńPiękna opowieść.
OdpowiedzUsuńOrzeszki kuszące :)
Fajnie, że ktoś je czyta ;))) mi się ona bardzo podoba :D
UsuńPiękna opowieśc- NAJ Naj NA Święta
OdpowiedzUsuńPiękne są te opowieści. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Lubię tego typu opowiadania, bo przypominają co to jest dobro. Zdecydowanie za mało tego wokół nas. Pozdrawiam i dziękuję, że zadajesz sobie trud napisania tego.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają :)
UsuńUwielbiam te orzeszki, ale ja mam pojedyncze foremki więc pieczenie trwa długo. Przepis mam inny, dostałam go od cioci bo u niej pierwszy raz je jadłam. Piękne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tak, widziałam inne przepisy, ale jakoś ten mi podpasował najbardziej :> jakoś nie jestem zwolennikiem smalcu... ;) i na pojedyncze wypiekanie orzeszków bym się nie pisała, oj nie... myślę o maszynce na 24 połówki orzeszków ;)
UsuńCieszę się, że opowiadanie się podoba! :D
Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńCudownych! :)
UsuńU nas piecze się podobne orzeszki, ale pieczone w pojedynczych foremkach (jeżeli masz ochotę możesz podglądnąć tu: http://czarnabiedronka.blogspot.com/2012/12/cieszynskie-ciasteczka.html), robimy też ciasteczka ule, mało kto je zna. To taka tradycja śląska cieszyńskiego :) Twoje orzeszki też wyglądają smakowicie :) Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńWpadłam z wizytą i zobaczyłam, oj to dużo pracy przy pojedynczych sztukach! podziwiam :) ule widziałam gdzieś w necie, aczkolwiek chyba nigdy nie miałam okazji jeść ;)
UsuńWesołych Świąt! :)
U mnie orzeszki też juz popieczone.Widzę ,że miałaś małego aniołka do pomocy. :-).
OdpowiedzUsuńNo proszę :))) taaak aniołek z chęcią wyjmował ze słoika orzeszki i podkarmiał psa ;)))
UsuńOjej, pamiętam te ciasteczka!!! I ich smak...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Wam życzymy!!!
:))) i wzajemnie!! :*
UsuńOpowiadanie jal zwykle przepiekne
OdpowiedzUsuńWesolych swiat
Miło mi :)
UsuńWesołych Świąt:)
OdpowiedzUsuńWzajemnie! :D
UsuńPierwszy raz słyszę o tych orzeszkach. Zaintrygowały mnie :) I dziękuję za opowiadanie. Wesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńA jednak, nie potrzebnie zakładałam, że każdy je zna... ;) Trochę przy nich pracy, ale jak już są zrobione to trzeba je schować, bo za dużo osób na nie poluje... ;)
UsuńPięknych Świąt! :)
Pewnie, że kojarzę te orzeszki, ale nawet nie wiedziałam, że tak się je robi :) Codziennie uczymy się czegoś nowego :) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńJa podobne orzeszki robię w specjalnych foremkach (takich pojedynczych) - składanych po dwie razem :) ależ to pychota! A najlepiej smakują z nadzieniem z mleka zagęszczonego :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie,dzięki i wszystkiego dobrego życzę w te świeta;)
OdpowiedzUsuńTakich orzeszkow nigdy nie piekla, ale pamietam ze moja siostra chyba tak, musze popytac.
OdpowiedzUsuńZycze Wesolych Swiat!
usciski
Święta szybko się zbliżają ,,
OdpowiedzUsuńW Święta ludzie się kochają ,,
Przydzieleniu się opłatkiem ,,
Płyną z oczu łzy ukradkiem ,,
Życzmy sobie - Wszystkiego Najlepszego ,,
Dając w policzek całusa Wielkiego ,,,
W nocy Jezus się urodzi ,,
I serduszka nam odmłodzi ,,,
WESOŁYCH ŚWIĄT I WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE ,,,,
DLA WAS I WASZYCH RODZIN ,
ŻYCZY VIOLA ,,,
Maszynka do orzeszków bardzo zainteresowała mojego M:) Będzie szukał:))))))
OdpowiedzUsuńZdrowych i pogodnych Świąt dla Ciebie i całej Twojej rodzinki!
Opowiadanie przepiękne :)
OdpowiedzUsuńDagmarko życzę Tobie i Twojej uroczej rodzince cichych ....spokojnych i pełnych miłości Świąt :)
Mniam, mniam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę Tobie i bliskim wspaniałych, rodzinnych, uśmiechniętych, niespiesznych Świąt... :)))
Mhm.. orzeszki muszą smakować bajecznie. Moja koleżanka odkryła ostatnio taką samą maszynkę w mieszkaniu babci - raz na jakiś czas udaje mi się więc na ten smakołyk załapać :-) Ciepłych i magicznych Świąt! :-)
OdpowiedzUsuńZdrowych ,pogodnych i spokojnych Świąt życzę !
OdpowiedzUsuńUściski świąteczne przesyłam.
Wpadam z wizytą złożyć najlepsze Świąteczne życzenia !
OdpowiedzUsuńSmak tych orzeszków pamiętam z dzieciństwa, nieporównywalny do supermaketowych smakołyków.
Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNiech Święta Bożego Narodzenia przyniosą Wam tyle radości, szczęścia i miłości by starczyło ich na cały Nowy Rok. Niech uśmiech zagości w Waszym domu, a ciepły blask wigilijnej świecy nich rozproszy wszelkie smutki. Wesołych Świąt!
Kiedy jasna gwiazdka błyśnie
OdpowiedzUsuńNiech Ci serce radość ściśnie
Niech choinka jasno świeci
Niech nadziei płomień wznieci
Niech kolęda zabrzmi w koło
Niech świat śmieje się wesoło
Będzie miło i serdecznie
A Twe szczęście niech trwa wiecznie.
tego życzy
Skimmia z kwiatów natury
Wspaniałych Świąt dla Ciebie Dagmaro i Twoich Bliskich oraz pomyślnego 2014 roku ! :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńJuż Mikołaj grzeje sanie.
OdpowiedzUsuńCzego pragniesz niech się stanie.
Każde z marzeń skrytych w głębi
Święty Dziadek może spełnić.
Pysznie wygladaja i pewnie tak samo smakuja. Radosnych i spelnionych Swiat dla Was!!!
OdpowiedzUsuńRadosnych Świąt Dagmarko :)
OdpowiedzUsuńCudownych I radosnych Świąt życzy Jowita.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniejsze życzenia
OdpowiedzUsuńCudownych świąt Bożego Narodzenia,
Ciepła i wielkiej radości,
Miłych oraz hojnych gości,
Pod choinką dużo prezentów,
A w Twoim sercu wiele sentymentów.
Wesołych Świąt!!!
Wesołych Świąt Dagmaro!!! Dużo zdrówka i pomyślności w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńBożonarodzeniowa Magia trwa...:-)))udanego świątecznego wypoczynku!!!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!!!
opowieść jak zwykle pełna mądrości ;) dziękuję Ci za te 4 niedzielne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńa takie orzeszki ciasteczkowe to zawsze chciałam zjeść, a nigdy jeszcze mi się nie udało...;P
u nas te orzeszki piecze się co roku na święta, opowieść wspaniała :)
OdpowiedzUsuńA pojawi się może post z prezentami gwiazdkowymi? :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie opowieści, wprowadzają w świąteczny nastrój nawet na długo po świętach;-)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku!!!
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, jak Anielka szybko rośnie :O
a orzeszki też pieczemy, uwielbiam je :)
...krásný příběh ...krásné fotky...přeji krásné dny v roce 2014... krásný blog, mám ho moc ráda..Věrka
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Cie podczytywać :) Szczęśliwego Nowego Roku !
OdpowiedzUsuńSzczęścia , miłości, spełnienia marzeń i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
Witaj w Nowym Roku :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia świąteczne, ja dopiero dzisiaj zdołałam usiąść do komputera, by się odwzajemnić.
W Nowym Roku życzę Ci dużo zdrowia i radości, szczęścia oraz tego czego sama sobie życzysz.
Pozdrawiam serdecznie
Monika
Wszystkiego najlepszego w nowym roku Dagus:-)
OdpowiedzUsuńWitaj,Szczesliwego Nowego Roku to na poczatek.Nazywam sie Ania i jestem od zawsze anonimkiem na Twoim blogu bylabym chyba w zasadzie caly czas gdyby nie to ze nie daje mi spac po nocach ta maszynka.Mam podobna w domu i nijak nie umiem jej uzyc wiem,wiem wystarczy wziasc w rece:)ale co dalej?Jak moglabym prosic to chcialabym sie dowiedziec po pierwsze:)
OdpowiedzUsuń1.czy przed nalozeniem ciasta smaruje sie ja tak by ciasto nie przywarlo?
2.czy te 3 minuty to znaczy ze trzy z jednej strony i czy nalezy ja odwrocic i 3 minuty z drugiej piec?
3.czy ciasto nakladac na rozgrzana?No i jaki ma byc ten plomien na gazie na full czy maly?
ufff....Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje ze pomozesz ?biednej sierotce co to taka lamaga jest i ciastek piec nie umie:)
hihi też miałam te dylematy ;)
Usuń1. niczym nie smarowałam - same odpadały jak maszynką lekko puknełam o coś albo lekko podważałam łyżką :)
2. ja tak po 1,5 min z każdej strony piekłam, lekko uchylałam maszynkę by zobaczyć czy się zabrązowiły :) zdarzyło nam się (bo z Mamą piekłyśmy) spalić dwie porcje :/// bo sobie gadałyśmy o tym i owym ;) Piekłam też z jednej strony 3 min i do środka ciepło też dochodziło, więc pewnie można tylko z jednej strony piec, ale wolałam z obu :)
3. nie ja jej nie rozgrzewałam, na zimną ponakładałam kuleczki, które się zmiażdżyły po przyciśnieciu :) płomień taki by opalał środek maszynki :) wiec nie za duży :) pierwsza partia pewnie trochę dłużej się piecze - polecam lekko ją uchylać w trakcie pieczenia - tylko nie za mocno, bo skorupki wylatują i po robocie... ;) co nam się też zdarzyło ;)
Dziękuję za życzenia i wzajemnie!!! :)
aaa te lekko uchylać - by sprawdzić czy brązowe - ofkors ;)
UsuńDziekuje,dziekuje z calego serduszka.Jak widze to nie tylko ja mialam te dylematy jak piec takie orzeszki .Dziekuje za szybka i wyczerpujaca odpowiedz.Pozdrawiam serdecznie.No i musze powiedziec musze bo inaczej sie udusze .Kiedys wchodzilam na Twoj poprzedni blog"Zaklinaczka wnetrz "teraz tutaj i nigdzie nie mam dosyc.Oba sa cudowne.
OdpowiedzUsuńMniam :) Bajkowo u Was :)
OdpowiedzUsuńOjej takie identyczne orzeszki jedlismy pare dni temu na balu sylwestrowym w Pensylwanii (USA) trafilam na twojego bloga wczorajw nocy, pozdrawiam noworocznie
OdpowiedzUsuńojej literowki, klawiatura, ...Twojego bloga
Usuńświetny pomysł na te orzeszki! mmmm! aż mi slinka pociekła, a tu dieta 'od pierwszego' ;)
OdpowiedzUsuńno nic - zrobię na święta 2014 :)
fajny blog :) będę wpadać częściej!
pozdrawiam :)
Kasia, mama Kornelii ;)
http://islandofflove.blogspot.com/
Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńWszystko cudne.Te kolorki.Po prostu wstrzymałam oddech.Córcia jak laleczka.W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga http://nostalgicznyzakatek.blogspot.com/.Serdecznie zapraszam i cieplutko pozdrawiam
OdpowiedzUsuń