Niedawno, jak jechałam sobie rowerem po naszej okolicy, zauważyłam, że mamy piękne "pole", gdzie właśnie kwitnie koniczyna :) Pomyślałam sobie, że to fajna sceneria do zdjęć, zwłaszcza takich przy wieczornym słońcu...
No i jeszcze żeby było ciepło, tak ponad 20'C... a ostatnio pogoda nas rozpieszcza na szczęście ;) (tak jak i wielu w PL) i mamy też upały :) po jakieś 30'C w cieniu, niby zwolennikiem takiej pogody nie jestem, ale z drugiej strony, jak tego gorąca nie ma, to potem człowiek ma wrażenie, że była sobie wiosna, a potem zaraz to już jesień... a gdzie lato? musi być ciepło ;)
Tak więc, gdy wieczór nie był pochmurny, zabraliśmy ze sobą stary, zdobyczny taboret, emaliowany garnuszek, który mi znajoma prosto z Olkusza przywiozła ( :* ). Uplotłam szybko wianuszek z kwitnącej. czerwonej koniczyny i voila ;) No tak, jeszcze sukienka, taka sielska, którą to wypatrzyłam dla Anielki podczas ostatniego pobytu w Polsce ;)
I zdjęcia w sielskim klimacie gotowe :) takie jak lubię najbardziej ;)
A szerszym okiem, to tak to właśnie wyglądało:
Nad norweskim fiordem...
Pozdrawiam,
Dagmara :)