niedziela, 22 grudnia 2013

Orzeszki, IV niedziela adwentu - opowiadanie...


Pewnie każdy z Was, miał okazję zjeść ciasteczka, o kształcie orzeszka z nadzieniem w środku :) Ja pamiętam je z podstawówki, jak kiedyś kolega z klasy, przyniósł je na imprezę andrzejkową, potem po kilku latach robiłam je z moim D. bo okazało się że jego znajomi mieli maszynkę do ich wypiekania - przywiezioną z Rosji ( u nas jakoś nie można było jej dostać, a internet wówczas raczkował ;)


I tak jakoś ze 3 lata temu, gdy przez ten internet dało się ją zamówić - maszynka znalazła się u mojej mamy i się kurzyła, w ogóle nie używana...


Więc postanowiłam upiec troszkę orzeszków na te święta :)))


Przepis zaczerpnięty stąd - klik. Tylko ja do nadzienia nie dałam ani kakao, ani wiórków kokosowych tylko ziarenka z laski wanilii :) Taka maszynka do orzeszków wygląda tak:


I ciasteczka wypieka się nad palnikiem. Wszystkim smakują i trzeba je schować, by do świąt nie zniknęły :P Myślę więc o wersji elektronicznej dla nas ;)

I czwarte opowiadanie dla Was - w IV-tą niedzielę adwentu:

Opowieść wigilijna: Miejsce w Raju
 
Wiele lat temu, w północno-wschodniej Brazylii, żyło sobie pewne ubogie małżeństwo. Jedna kura - to wszystko, co posiadali. Tylko dzięki jajkom, które znosiła udawało im się jakoś wiązać koniec z końcem.
Jednak w wigilię Bożego Narodzenia kura zdechła. Mąż, wiedząc, że pieniędzy, które im zostały nie wystarczy nawet na najskromniejszy posiłek, udał się po poradę do księdza.
Ksiądz, zamiast dać mu pieniądze, powiedział tylko:
"Zawsze jest tak, że gdy Bóg zamyka przed człowiekiem jakieś drzwi, uchyla też jakieś okno. Za pieniądze, które masz, nie kupisz prawie nic. Idź więc na targ i kup pierwszą rzecz, jaką ci ktoś za nie zaoferuje. Ten zakup będzie miał moje błogosławieństwo, a ponieważ Boże Narodzenie to czas cudów, wydarzy się coś, co zmieni twoje życie na zawsze.
Mężczyzna nie był do końca przekonany co do słuszności takiego rozwiązania, ale i tak udał się na targ. Jeden z handlarzy zauważył, że mężczyzna błąka się bez celu i spytał, czy czegoś szuka.
"Nie wiem. Nie mam wiele pieniędzy, ale ksiądz polecił mi pójść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką mi ktoś zaoferuje."
Handlarz był bardzo bogaty, lecz mimo to nigdy nie przepuścił okazji by zarobić, choćby zysk był niewielki. Wziął monety od mężczyzny i w zamian dał mu kawałek papieru, na którym coś pośpiesznie zapisał.
"Dobrze, że posłuchałeś rady tego księdza! Zawsze miałem dobre serce, a dziś, w ten świąteczny dzień, sprzedaję ci moje miejsce w Raju. Oto akt własności!
Mężczyzna wziął karteczkę i odszedł, handlarz zaś pojaśniał z dumy, zadowolony z kolejnej udanej transakcji. Wieczorem tego dnia, podczas przygotowań do kolacji wigilijnej w domu pełnym służby, opowiedział tę historię swojej żonie, dodając, że dzięki takiej właśnie bystrości umysłu udało mu się zgromadzić wszystkie swoje bogactwa.
"To haniebne!" stwierdziła jego żona "Żeby zachowywać się w ten sposób i to w dniu narodzin Jezusa! Idź do domu tego człowieka i odzyskaj ten papier, albo twoja noga nie postanie w moim domu nigdy więcej!"
Zaniepokojony gniewem żony handlarz postanowił zrobić to, co mu poleciła. Wypytywał tu i tam o mężczyznę z targu, aż w końcu udało mu się trafić pod właściwy adres. Gdy wszedł, ujrzał mężczyznę i jego żonę siedzących przy stole. Stół był zupełnie pusty, jeśli nie liczyć leżącego na nim kawałka papieru.
"Przyszedłem, ponieważ postąpiłem źle." powiedział handlarz. "Oto wasze pieniądze. Oddajcie mi to, co wam sprzedałem."
"Nie zrobiłeś nic złego," odparł mężczyzna. "Posłuchałem rady księdza i wiem, że to, co od ciebie kupiłem, jest błogosławione."
"Ależ to tylko skrawek papieru! Poza tym, nikt nie może odsprzedać swojego miejsca w Raju. Jeśli chcesz, dam ci za niego dwa razy więcej, niż zapłaciłeś."
Jednak ubogi mężczyzna odmówił, ponieważ nadal wierzył, że wydarzy się cud. Handlarz stopniowo podbijał swoją ofertę, aż w końcu zaproponował sumę dziesięciu złotych monet.
"To nie wystarczy," powiedział mężczyzna, "aby zapewnić mojej żonie życie, na jakie zasługuje, potrzebuje stu złotych monet. Na taki właśnie cud czekam w tę wigilię."
Zrozpaczony handlarz, wiedząc, że jeśli będzie dłużej zwlekał, nikt w jego własnym domu nie zje tego dnia kolacji wigilijnej, ani nie uda się na pasterkę. W końcu zapłacił więc sto złotych monet, by odzyskać swój kawałek papieru. Oczekiwany przez ubogie małżeństwo cud się wydarzył. Jeśli zaś chodzi o handlarza, zrobił dokładnie to, o co prosiła go żona. Jednak żoną handlarza targały wątpliwości - może była zbyt surowa w stosunku do swojego męża?
Tuż po pasterce udała się do księdza i wszystko mu opowiedziała.
"Ojcze, mój mąż spotkał człowieka, który twierdził, że kazałeś mu iść na targ i kupić pierwszą rzecz, jaką ktoś mu zaoferuje. Mój mąż, widząc w tym szansę na łatwy zarobek, sprzedał mu za kilka monet zabazgrany kawałek papieru, jako dowód sprzedaży swojego miejsca w Raju. Powiedziałam mężowi, że nie ma pojawiać się w domu dopóki nie odzyska tego kawałka papieru. Skończyło się tak, że mój mąż musiał zapłacić sto złotych monet, by dostać go z powrotem. Czy nie posunęłam się za daleko? Czy miejsce w Raju naprawdę kosztuje aż tyle?"
"Po pierwsze, dzięki tej historii twój mąż mógł wykazać się ogromną hojnością - i to dziś, w najważniejszy dzień w chrześcijańskim kalendarzu. Po drugie, stał się narzędziem w ręku Boga, dzięki któremu dokonał się cud. Jeśli zaś chodzi o odpowiedź na twoje pytanie: w chwili, gdy twój mąż sprzedał swoje miejsce w Raju za kilka marnych groszy, nie było ono warte nawet tyle. Jednak fakt, że odkupił je za sto złotych monet tylko po to, by uszczęśliwić swoją żonę sprawił, że teraz warte jest dużo, dużo więcej.


Paulo Coelho

(na podstawie opowieści chasydzkiej Davida Mandela)

Tłumaczenie z języka angielskiego: Alicja Mokrzycka



"Podobno ten świat ze snu
za dzień, za dwa ma dotrzeć i tu..."

Kochani! 
życzę Wam wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia!

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)

środa, 18 grudnia 2013

Wyniki rozdawajki :)

Witam Was cieplutko :)
Wpadam na chwilkę ogłosić zwycięzcę mojej zabawy :)

Niniejszym ogłaszam, iż maszyna losująca wybrała osobę bez bloga, podpisaną jako "Dorota" z mejlem:

dotkab@hotmail.co.uk

Gratuluję!!!!!!!! :D i proszę o adres - gdzie mam wysłać rozdawajkę? :)

Dziękuję wszystkim za zabawę i za wiele ciepłych słów!!! :)

Pozdrawiam,
Dagmara :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Pierniczki, III-cia niedziela adwnetu - opowiadanie


Jakiś tydzień temu, gdy za oknem śnieżyca była - u nas w kuchni pachniało pierniczkami :)


Anielka po raz pierwszy mogła pomóc mamusi ;)



W tym roku powstały tylko duże śnieżynki, i dla przypomnienia, albo dla tych co jeszcze nie wiedzą - moja rada - by ciasto wałkować na papierze do pieczenia (podsypane mąką), usuwać resztę ciasta nie dotykając motywu, w ten sposób (zwłaszcza te duże kształty) nie deformują się - gdy od razu z papierem wkładamy pierniczki do piekarnika :)




I jak to przy niedzieli adwentowej, 3-cie opowiadanie:

LAZUROWA GROTA

Był człowiekiem biednym i prostym. Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze. Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami i na siedzących przy stolikach w kawiarniach.
- Ci to mają dobrze - zrzędził, stojąc w tramwaju w okropnym tłoku.
- Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się...
Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!
Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny. Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek, gdy Go zobaczył - Nie staraj się mnie udobruchać. Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.  

Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.
Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.
- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.
Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie. Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami, gładkich, pokrzywionych.
- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg - Wybierz sobie jaki chcesz.
Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać. Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny. Założył sobie na szyję krzyż biskupi, ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu odpowiedzialności i poświęcenia. Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny, zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ. Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł, że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie. Odłożył go więc natychmiast. Próbował wiele razy, ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność. Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem. Nie był ani zbyt ciężki, ani zbyt niewygodny. Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego. Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.
Bóg spojrzał na niego z czułością.
W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę, że wziął właśnie swój stary krzyż ten, który wyrzucił, wchodząc do groty.

"Jak noc nad ranem, tak życie staje się coraz jaśniejsze
w miarę, jak przeżywamy a przyczyna każdej rzeczy wreszcie się wyjaśnia" (Richter).

Bruno Ferrero


Pozdrawiam cieplutko,
Dagmara :)

P.S. Ustawiłam na publikację posta o tej porze, a pewnie właśnie teraz docieramy do rodzinki w Polsce :)
P.S. 2 Może ma ktoś jeszcze ochotę na moją rozdawajkę? - klik - zapraszam! :)

sobota, 14 grudnia 2013

Srebro, turkusy... czyli fragment naszej sypialni i małe candy :)


O tym, że zaszły w naszej sypialni zmiany - pisałam dawno temu ;)
No i nie pokazałam, bo czegoś tam nie skończyłam, leń mnie ogarnął... więc dalej nie pokażę :P ale chociaż odrobinę, to w zasadzie mogę :)


No i od razu zaznaczam, zdjęcia robione przy sztucznym świetle :/// Ale niestety mamy grudzień, czyli najciemniejszy miesiąc w Norwegii! a jeszcze słońce za chmurami, to już w ogóle ciemnica straszna! a my w dodatku mamy okno sypialniane pod zadaszeniem... (ale to tylko sypialnia na szczęście :> ) Zrobiłam coś, czego myślałam, że nie zrobię... tzn dałam łóżko na środek pokoju, a ja z tych co lubią mieć ścianę za plecami, ale jak się okazało, kwestia przyzwyczajenia i jest ok :)

No ja wiem, że łóżko mogłoby być dalej od komody, ale się nie da, bo są drzwi... ale wbrew pozorom szuflady da się wysunąć w całości, no i tak jakoś ten kącik mi się tak podoba ;)


I co my tu mamy? turkusy :> zaczerwieniło się w salonie, bo takie mam dekoracje zimowe, ale lubię połączenie turkusu, błękitów z bielą i srebrem w zimowej aranżacji :) Nie miałam tego zbyt wiele, ale jakoś udało mi się stworzyć zimową kompozycję :)

Jelonek już był na blogu, bo mam go już 3-cią zimę, ale zamarzył mi się stojący do "pary" biały, albo srebrny... No i co? było ich pełno w sklepach, nawet miałam raz kupić... rozum walczył z sercem :P nie kupiłam, chodził więc za mną dalej... A jak już pojechałam go kupić oblatując pewne sklepy, to okazało się że już ich nigdzie nie ma :((( buuu...


 Słodkie, błękitne dwa kubeczki z ptaszkami dostałam ostatnio od znajomej ( :* )


Kilka dni temu, specjalnie na potrzeby aranżacji :P wyhaftowałam turkusową śnieżynkę, do okrągłej ramki, którą to ostatnio kupiłam w PL, w miejscowej kwiaciarni i myślę, że ładnie im razem :) Wzór zaczerpnięty stąd - klik.



Turkus wymieszany z bielą, ciepłymi szarościami i srebrem - a one w bombkach, cukiernicy (srebrny jelonek też się tu znajdzie - jak go dorwę w swoje łapki :> ) i moich cudnych świecznikach - olbrzymach (niektórzy mówią, że pewnie z kościoła zabrałam :P ), którym miejsca nie mogłam znaleźć, a tu im dobrze w końcu jest :)


I trochę kulek przybyło :) ale od razu mówię, że ja ich sama nie robię, tylko kupowałam. Ale dla tych, którzy chcieliby zrobić sami takie cuda - polecam ten kurs - klik, który to zalinkowała u mnie w komentarzu jedna miła osóbka :) Banalnie proste, no ale potrzeba chęci i cienkiej bibułki ;)


Ale dla tych, którzy są leniwi (jak ja w tej kwestii :P ) mam małą rozdawajkę :) Mam do oddania 3 takie kuleczki (nowe w opakowaniu), w kolorze ecru, które pięknie będą się prezentować na choince, albo na jakichś gałązkach włożonych do słoika itp... Dołożę jeszcze 3 gazetki reklamowe ze sklepu "Home&Cottage" (jedna letnia i dwie zimowe). Niby reklamówki, ale myślę, że lepsze niż niejedna gazeta wnętrzarska, piękne zdjęcia, do których chce się wracać. I takie gazetki nie lądują u mnie w koszu na śmieci ;) oczywiście nie oddaję swoich, bo te specjalnie schomikowałam na tę okoliczność.


Zasady jak zwykle - wystarczy tylko zgłosić chęć udziału w zabawie - w komentarzu pod tym postem. Zalinkować zabawę u siebie na blogu - z powyższym zdjęciem - z boku bloga. Osoby bez bloga proszę o podanie mejla w komentarzu :)

Losowanie odbędzie się za kilka dni, bo 18-go grudnia :) Zapraszam! :)

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

II niedziela adwentu - drugie opowiadanie



Przepraszam, że z jednodniowym opóźnieniem, ale wczoraj nie było nas długo w domku, więc dziś publikuję drugie opowiadanie, które obiecałam umieszczać tu w każdą niedzielę adwentu:


OSTATNIE MIEJSCE

Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami.
- Pozostało tylko jedno miejsce, i jak się rozumie, może je zająć tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem - powiedział.
- Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca? -  zapytał.
Ale nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników. W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze.
- A ty, co zrobiłeś? - zapytał go.
- Nic. Jestem uczciwym człowiekiem, a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek.
- Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić.
- Tak. To prawda - powiedział zmartwiony człowiek - starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem jak jedni krzywdzili drugich ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem dzieci umierające z głodu i sprzedawane, a najsłabsze z nich traktowano jak śmieci. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja wolny byłem od pokus i nic nie czyniłem. Nigdy.
- Naprawdę nigdy? - zapytał z niedowierzaniem diabeł - Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na swoje własne oczy?
- Jak najbardziej!
- I naprawdę nic nie zrobiłeś - powtórzył jeszcze raz diabeł.
- Absolutnie nic!

Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia:
- Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!
 

Pewien święty, przechodząc kiedyś przez miasto, spotkał dziewczynkę w podartym ubranku, która prosiła o jałmużnę. Zwrócił się wtedy do Boga: - Panie, dlaczego pozwalasz na coś takiego? Proszę Cię, zrób coś. Wieczorem w dzienniku telewizyjnym zobaczył mordujących się ludzi, oczy konających dzieci i ich biedne wycieńczone ciała. I znów zwrócił się do Boga: - Panie, zobacz ile biedy. Zrób coś! Nocą, święty człowiek usłyszał głos Pana, który mówił:
- Zrobiłem już coś: stworzyłem ciebie!

Bruno Ferrero 



A przy okazji opowiadania prezentuję Wam bombki w starym stylu, które kupiłam latem ;) w mojej klamociarni :)

Udanego tygodnia!
Dagmara :)

czwartek, 5 grudnia 2013

A Ty - byłeś grzeczny przez cały rok? ;)





I jak rok temu, ta sama piosenka, no lubię no ;)




Co jak co, ale do nas to św. Mikołaj przyjedzie na saniach zaprzęganych przez renifery :> Pobieliło wczoraj, że hej! Drzewa są oblepione śniegiem, jest przepięknie :)

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Tort świętami pachnący...


Tort korzenny - idealny dla tych, którzy urodzili się zimową porą :)
Ja bym na to nie wpadła, by do ciasta biszkoptowego dodać przyprawy piernikowej, a do bitej śmietany cynamonu ;) I już mamy wykwintne ciasto, które pachnie świętami - super alternatywa dla zwykłego ;) piernika.


Rok temu, gdy świętowaliśmy Boże Narodzenie u nas, znajoma przygotowała właśnie torcik korzenny, przepadłam - był przepyszny :) Dlatego potem, na urodziny mojego Męża przygotowałam taki torcik, ale z innego przepisu, tylko że nie był już taki dobry ;)


Prawdopodobnie to był ten przepis z Kwestii Smaku.
Zmniejszyłam proporcje, bo piekłam w małej foremce o średnicy 17cm, a i tak tort wyszedł mi dość spory... chyba muszę poszukać jeszcze mniejszej foremki ;) I do masy nie dodałam serka mascarpone, bo w moim miejscowym sklepie nie sprzedają :(

No i obłożyłam go dookoła rurkami z czekoladowym nadzieniem! :) już dawno temu widziałam takie torty w sieci - z tymi rurkami i wiedziałam, że będę musiała kiedyś takowy stworzyć ;) proste - a jaki efekt daje! :))) Oczywiście nie mogło zabraknąć zimowego, mego ulubionego akcentu jakim jest śnieżynka :) wycięta foremką do ciasteczek w marcepanie. (podsypuję blat cukrem pudrem przed wałkowaniem, by się marcepan nie przykleił, a jak mam motywy, które wyjmuje się ciężko z foremki, to używam do wypychania patyczka do uszów ;) i spodnią stroną wyciętego motywu do góry układam - tak jak to było w przypadku śnieżynki)


Torcik przygotowałam w prezencie dla mojego Taty :) który dziś świętuje swoje urodziny. Póki co jeszcze się przegryza w lodówce...

Pozdrawiam cieplutko,
Dagmara :)

P.S. Nie odpowiadam za ślinotok, pojawiający się po obejrzeniu zdjęć ;P

niedziela, 1 grudnia 2013

Odliczanie czas zacząć :)


Dziś zaczyna się mój ulubiony miesiąc - GRUDZIEŃ :) i tak akurat wypadło, że I niedziela adwentu :) więc pomału zmieniam dekoracje na czerwone, zimowe i niedługo też pewnie świąteczne - z racji tego iż wybieramy się do Polski na święta :)


Wyjęłam kalendarz adwentowy (ulubione zajęcie Anielki, to wyjmowanie szufladek ;) w dodatku pustych póki co)



Świecznik adwentowy taki sam, jak rok temu, tylko świece i cyferki inne:


A skoro to czas odliczania, do pięknego święta jakim jest Boże Narodzenie, to pomyślałam sobie, że w każdą niedzielę adwentu (jak mi się uda) będzie taka mała szczypta duchowej strawy :) czyli jakieś opowiadanie, historyjka... A więc:


  "U fryzjera"

Pewien mężczyzna poszedł, jak co miesiąc, do fryzjera. Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach. Ni z tego ni z owego, wywiązała się rozmowa o Bogu.
Fryzjer powiedział:
- Wie Pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje.
- Dlaczego Pan tak uważa??? - zapytał klient.
- Cóż, to bardzo proste. Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje. Gdyby Bóg istniał, myśli Pan, że istniałoby tyle osób chorych? Istniałyby opuszczone dzieci? Gdyby istniał Bóg, nie byłoby bólu, cierpienia... Po prostu nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.
Klient pomyślał chwilę, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał wywoływać niepotrzebnej dyskusji. Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł. I w tym momencie zobaczył na ulicy człowieka, z długą, zaniedbaną brodą i włosami. Wyglądało na to, że już od dłuższego czasu jego włosy i broda nie widziały fryzjera. Był zaniedbany i brudny.
Wtedy klient wrócił i powiedział:
- Wie Pan co? Fryzjerzy nie istnieją!
- Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją??? - zapytał fryzjer - Ja jestem jednym z nich!
- Nie! - odparł klient - Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i brodą, jak ten człowiek na ulicy.
- A, nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie nas nie poszukują, z własnej woli.
- No właśnie! - powiedział klient - Dokładnie tak. Bóg istnieje, to tylko ludzie go nie szukają, i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie.

"Bóg nie obiecywał dni bez bólu,
radości bez cierpienia; słońca bez deszczu.
Obiecał siły na każdy dzień,
pociechę wśród łez i Światło na Drodze..."

Autor nieznany

Pozdrawiam ciepło,
Dagmara :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...